Samorząd Uczniowski to organizacja działająca na rzecz uczniów. Zgodnie z art. 55 ustawy o systemie oświaty, każdy uczeń szkoły wraz z momentem przyjęcia go do niej staje się członkiem Samorządu Uczniowskiego i od tego momentu ma prawo wpływać na to, co dzieje się w szkole. Spośród wspomnianego grona uczniów wybiera się jedną osobę, bądź koalicję, mającą na celu między innymi reprezentować interesy samorządu przed dyrekcją. Wybory odbywają się co roku i każdy uczeń ma prawo głosować.
Ale teraz przejdźmy do rzeczy, już bez mówienia o rzeczach oczywistych (jak mniemam) dla każdej uczęszczającej do szkoły osoby.
Po ostatniej debacie kandydatów na przewodniczącego SU, na portalu Stefan news ukazał się felieton Ingi Fijołek, w którym, powołując się na słowa Margarety Kąkol, nawoływała do głosowania na Marysię Gofron, czyli poprzednią przewodniczącą SU. Efektem tego było otrzymanie przez nią 2% głosów, co w zasadzie jak na osobę nie ubiegającą się o stanowisko Przewodniczącego jest dobrym wynikiem. Tylko co właściwie sprawiło, że wyżej wymieniona tegoroczna kandydatka na to zaszczytne stanowisko chciała kontynuować jej myśl?
Cofnijmy się więc o nieco ponad rok do tyłu. Czwartego listopada “lud zdecydował” i nową przewodniczącą SU została Marysia Gofron, zgarniając 54% głosów. Jak dowiedzieliśmy się z debaty, jej głównym celem było zintegrowanie społeczności VLO, nawet w czasach ewentualnej nauki zdalnej. W tym kierunku chwilę po objęciu przez nią “władzy”, powstał Piątkowy serwer w aplikacji Discord, nazwany “Piątkowe Piątki”, które nazwą nawiązują do cotygodniowych, piątkowych spotkań na kanale głosowym oraz do wspólnego grania w internetowe zgadywanki takie jak skribbl.io. Nie przyciągnęło to nie wiadomo jak dużej ilości osób, jednak z pewnością przez społeczność, która przez czas zdalnych pisała ze sobą na serwerze, nie można nazwać projektu klapą. Pomógł on nawiązać kontakty międzyklasowe, szczególnie pierwszoklasistom.
Zdalna nauka zdecydowanie utrudniła realizację planów Przewodniczącej, zwłaszcza, że trwała tak długo. Jednym z jej celów było zacieśnienie współpracy oraz zwiększenie zaangażowania gospodarzy. W zasadzie wyszło to na tyle dobrze, na ile było to możliwe w ówczesnych warunkach. Przykładowo, gospodarze zebrali się wraz z nią, by nagrać życzenia świąteczne dla nauczycieli. Zdecydowanie na plus wyszła organizacja zniżki w Mandu za okazaniem legitymacji. Ciężko powiedzieć, jak dużym zainteresowaniem cieszy się Mandu wśród uczniów naszego liceum, a zwłaszcza podczas zdalnego nauczania, jednak tu wszyscy przyznają mi rację – zdecydowanie przyjemniej się przesiaduje w restauracji ze świadomością tego, że rachunek będzie o 10% procent mniejszy. Kolejną dobrą rzeczą było powtórzenie anonimowych poczt sprawnie dostarczanych do uczniów, takich jak poczta kasztanowa czy walentynkowa. Świetną decyzją, jak się okazało przy okazji zamknięcia sklepiku szkolnego, było przedłużenie długich przerw, z piętnastu na dwadzieścia minut.
Brakowało jedynie większej ilości wydarzeń, których nie było oczywiście przez naukę zdalną. Wszelkie wydarzenia, które miały możliwość odbycia się stacjonarnie była raczej dobrze zorganizowana, oprócz jednego, rzucającego się w oczy. Mianowicie mowa tu o dniu, w którym to robiono zdjęcia klasowe. Nikt nie trzymał się wcześniej ustalonej kolejki klas i w zasadzie nie wiadomo było ani kto, ani kiedy ma iść na zdjęcia.
Była Przewodnicząca dała naprawdę dużo od siebie. Osobiście podobała mi się forma aktywności na grupie VLO Squad, forma, w jakiej przekazywała informacje – postawa zupełnie wyluzowanej i otwartej przewodniczącej. Bo czy pełniąc tę funkcję powinniśmy zgrywać polityków i udawać poważnych, czy otworzyć się na społeczność szkoły i być przewodniczącym, którego bez problemu można zaczepić na korytarzu?
Comments