top of page
Maja Łazicka

Sardynki

Opowiem wam, jak to jest być sardynką. Nie taka zwykłą, przeciętną rybką, tylko taką w puszce.

To doświadczenie jest do przeżycia wyłącznie dla wybranych, a zwłaszcza tych, którzy około siódmej rano próbują dostać się autobusem z Osowej do Oliwy.

Zaczyna się niewinnie. Czekasz na przystanku, wyliczając kierowcy puszko–wozu ile się spóźnił. Po czym, zdenerwowana marznięciem na dworze, wsiadasz do pierwszego lepszego, pojawiającego się na horyzoncie, autobusu.

Proces wsiadania nie jest tak łatwy, jak brzmi. Najpierw ludzie tłoczący się na każdym możliwym metrze kwadratowym pojazdu, muszą odsunąć się od drzwi. Jeśli się to uda, zrealizowaliście punkt pierwszy. Punktem drugim jest walka na śmierć i życie. W puszce istnieje ograniczona ilość miejsc na sardynki, więc, jeśli nie będziecie szczęśliwymi zdobywcami któregoś z nich, musicie czekać na następny autobus. W zimnie. Otaczającym was zewsząd.

Jednak, gdy staniesz wśród ludzi pół-śpiących, pół-zirytowanych tłokiem, prawdziwe wyzwanie się zaczyna. Przede wszystkim, płonne nadzieje, że może będą miejsca, po raz wtóry zostaną rozwiane. Następnie przez kolejne, co najmniej czterdzieści minut jazdy musisz utrzymać równowagę na swoim jednym centymetrze kwadratowym, który, daj Boże, udało ci się zdobyć. Potem całą trasę spędzasz słuchając muzyki i przepraszając co minutę inną sardynkę, której przez przypadek stanąłeś na płetwie.

Podróż sama w sobie nie jest upiorna. Pomijając oczywiście tłumy, brak miejsca siedzącego i czas trwania jazdy. Może jednak jest lekko upiornie, ale nie o to mi chodziło.

W puszce jest dużo do zrobienia. Możesz przysnąć, słuchając tej samej playlisty po raz kolejny. Możesz słuchać dwóch zaaferowanych dziewczynek rodem z Instagrama, i marzyć, aby mieć takie problemy. Możesz również … nic więcej, tak właściwie. Ewentualnie co pół sekundy sprawdzać, ile się spóźnisz.

Wyznacznikiem jest Rynarzewo. Rano, gdy je mijasz, twoja myśl brzmi „o już Rynarzewo, czyli jakieś dwadzieścia minut”, sprawdzasz godzinę, wyliczasz, czy nie opłaca się tu wysiąść. Zupełnie inaczej jest po południu, gdy podróż zajmuje dziesięć minut. Zawsze mówisz sobie „dopiero Rynarzewo” i przypomina ci się myśl z samego rana.

Ta opowieść mogła nie do końca być o sardynkach, ale o ich marnym losie, gdy próbują dostać się na drugą stronę tęczy, zwanej ulicą Spacerową.

0 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Paradoks polskiego systemu edukacji

Jednym z postanowień konstytucji marcowej z 1921 roku było wprowadzenie powszechnego obowiązku szkolnego, niezbędnego do rozwiązania...

Dwoistość natury nastolatka

Bycie nastolatkiem to zdecydowanie okres przejściowy. We wszystkim. Zmiana otoczenia z podstawówki na liceum, potem z liceum na studia....

Comments


bottom of page