top of page
  • Konrad Bielecki

Atomowy Monopol

    Julius Robert Oppenheimer był amerykańskim fizykiem i wykładowcą. Przez świat został uznany ojcem pierwszej bomby atomowej. Zresztą słusznie; piastował stanowisko dyrektora naukowego projektu Manhattan, którego owocem było opracowanie tej broni. Sam Oppenheimer wydaje się być postacią nieco tragiczną – wiedział bowiem, jak ogromne niebezpieczeństwo obudził do życia. Jego najciekawsze cytaty są niezwykle ponure, smutne i pesymistyczne. Świadomość sytuacyjną, jaką posiadał Oppenheimer, widać szczególnie po słowach „Nasz atomowy monopol jest jak kawałek lodu topniejący w słońcu”, na którym zbudowałem ten referat.

    W 1938 roku Otto Hahn oraz Fritz Strassmann odkryli możliwość otrzymywania olbrzymich ilości energii poprzez rozszczepianie jąder uranu. Temat przedstawili kierownictwu U.S. Navy jako potencjalne źródło napędu w okrętach. Stany Zjednoczone przyznały 1500 USD na badania, co było de facto pierwszą sumą wydaną na rozwój programu nuklearnego. Z kolei rok później, w 1939, Albert Einstein napisał do ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, F. Roosevelta, list opisujący potencjalne działanie broni nuklearnej, ostrzegając jednocześnie o niemieckim programie atomowym; sam, jako pacyfista, nie brał żadnego udziału w badaniach którejkolwiek ze stron konfliktu. W obawie przed programem nuklearnym III Rzeszy badania skupiono na wykorzystaniu energii jądrowej w broni (opracowywanej wspólnie z Wielką Brytanią). 

Projekt Manhattan wystartował w roku 1942, choć wykorzystywał także wcześniejsze osiągnięcia, takie jak techniki rozdzielania izotopów uranu. Trwające w kilku ośrodkach prace po nieco ponad trzech latach przyniosły oczekiwany rezultat. W Los Alamos National Laboratory powstała pierwsza na świecie bomba atomowa – broń, która w przyszłości zmusi Japonię do kapitulacji, a jej ponure widmo zawiśnie nad światem po dzień dzisiejszy. „Gadget”, bo taki przydomek dostała bomba, został przeniesiony na poligon „White Sands Missle Range” w okolicach miasta Alamogordo. W ramach ciekawostki warto wspomnieć, że miejsce testu było nazywane przez konkwistadorów Jornada del Muerto – „droga zmarłego”, co dodaje jeszcze więcej mroku do atmosfery samego wydarzenia. Umieszczony na 30-metrowej wieży ładunek zdetonowano 16 VII 1945 roku o godzinie 5:29:45 czasu lokalnego. Po wybuchu Robert Oppenheimer miał wypowiedzieć słynne słowa: „Stałem się Śmiercią, niszczycielem światów”, które nie odbiegają od prawdy. Samo zdanie zaczerpnięte jest ze świętej hinduskiej księgi Bhagawadgita, a jego pełna treść brzmi: „Jasność tysiąca słońc, rozbłysłych na niebie, oddaje moc Jego potęgi. Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów.”, co dość trafnie opisuje sam wybuch. Rozszczepienie plutonu-238 wygenerowało energię 20 kiloton trotylu.

    Stany Zjednoczone doprowadziły Japonię do kapitulacji podwójnym użyciem nowo opracowanej broni. Bombowce Boeing B-29 „Superfortress” z 509. Grupy Tibbtesa, „Enola Gay” i „Bockscar”, naleciały Hiroszimę i Nagasaki kolejno 6 i 9 sierpnia 1945 roku. W tych zaledwie dwóch atakach zginęło od 110 do 160 tys. osób. „Little boy” i „Fat Man” zniszczyły około 90% zabudowy miast, w tym prawie 60% doszczętnie równając z ziemią. Przez pokrywę chmur, utrudniającą celowanie optyczne, obydwa ładunki minęły swoje pierwotne cele o 504 i 3000 metrów. Było to szczególnie istotne przy zrzucie bomby na Nagasaki, ponieważ rzeźba terenu wokół dzielnicy Urakami, znajdującej się bezpośrednio pod miejscem wybuchu, wytłumiła falę uderzeniową, ocalając przy tym życia dużej części mieszkańców. Warto wspomnieć, że to nie Nagasaki miało zostać stracone tego feralnego dnia. “Bockscar” za cel początkowo obrał Kokurę, jednak przez niekorzystne warunki atmosferyczne i nasiloną obronę przeciwlotniczą miasta, załoga zmieniła pierwotny plan i zbombardowała cel zastępczy – Nagasaki. W szczątkach centrum miasta znaleziono spalone różańce, kawałek kości dłoni stopionej ze szkłem, spalone ubrania, pudełko śniadaniowe ze zwęglonym posiłkiem, zegar zatrzymany w momencie wybuchu.. – ślady ludzi, którzy 9 sierpnia 1945 roku o godzinie 11:02 dosłownie przestali istnieć, zostawiając po sobie jedynie “cienie” na ulicach…

O tragedii, jaka dotknęła drugiej części mieszkańców miast, świadczą wypowiedzi ludzi, którzy przeżyli wybuchy:

„Nagle, bez uprzedniego alarmu, pojawił się bardzo wysoko, nad naszymi głowami pojedynczy nieprzyjacielski samolot. Jedna z kobiet krzyknęła: „Patrzcie, spadochron!”. Odwróciłam się na ten okrzyk i właśnie w tym momencie przenikliwy błysk zakrył całe niebo. Co było pierwsze: błysk czy huk wybuchu, który zdawał się rozdzierać mnie na kawałki? Nie pamiętam. Rzuciło mną o ziemię i natychmiast świat zaczął się walić wokół mnie, na mnie, na moją głowę. Przestałam cokolwiek widzieć. Zaczęłam dość mocno pocierać sobie nos serwetką, zawieszoną przy pasku. Nagle z przerażeniem spostrzegłam, że na serwetce pozostały kawałki skóry z mojej twarzy… Ach! I skóra z moich rąk, i skóra z ramion również zaczęła odpadać.”

„Między (poważnie uszkodzonym) szpitalem Czerwonego Krzyża a środkiem miasta nie widziałem niczego, co nie byłoby spalone na węgiel. Na ulicach Kawaya i Kamiya stały tramwaje, a w środku dziesiątki ciał, sczerniałych nie do poznania. Widziałem zbiorniki przeciwpożarowe wypełnione po brzegi zmarłymi ludźmi, którzy wyglądali, jakby się ugotowali na żywo.” 

Było jedyne bojowe użycie broni atomowej w historii ludzkości. Świat przekonał się o śmiertelnej potędze atomu. Wizja anihilacji całego miasta jednym ładunkiem przeszła z militarnej fantastyki do okrutnej rzeczywistości. Odtąd świat na długie lata będzie żył w strachu przed nuklearnym arsenałem wrogów. Stany Zjednoczone, mimo głosów krytyki, zdołały utrzymać przekonanie jakoby bombardowanie Hiroszimy i Nagasaki było konieczne, ratując życia wielu Amerykańskich żołnierzy, którzy zginęliby przy inwazji na macierzyste wyspy Japonii (ponieważ Japońska defensywa byłaby zapewne bardzo zacięta). Cytując Winstona Churchilla: „Historia jest pisana przez zwycięzców”…

    Warto też zaznaczyć, że po 4 latach od testu Trinity Stany Zjednoczone przestały być jedynym mocarstwem w posiadaniu broni atomowej. 22 VIII 1949 roku Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich przeprowadził test swojej pierwszej bomby atomowej. RDS-1 (kopia amerykańskiego „Gadżeta”), bo taką nazwę otrzymał ładunek, wytworzył ilość energii równą od 10 (spekulacje z zewnątrz) do 22 (oficjalnie stanowisko ZSRR) kiloton trotylu. To wydarzenie staje się ciekawsze w kontekście rozmowy Roberta Oppenheimera z Harrym Trumanem z października 1945 roku:

„Harry Truman: Kiedy Rosjanie zbudują bombę atomową?

Robert Oppenheimer: Nie wiem.

Harry Truman: Jestem pewien, że nigdy.

Robert Oppenheimer: Panie prezydencie, czuję, że mam krew na rękach.

Harry Truman: Krew jest na moich rękach, to moje zmartwienie.”

Ta rozmowa konfrontuje świadome, pesymistyczne, tragiczne spojrzenie naukowca ze zgubnym, ślepym i błędnym przekonaniem polityka o pewnym zwycięstwie jego kraju nad ustrojem komunistycznym. Słowa prezydenta USA nabierają jeszcze więcej ironii po radzieckim teście RDS-220 (An602), zwanej też Car-bombą. 

To dotychczas największa zdetonowana bomba wodorowa na świecie. Wybuch nastąpił po zrzuceniu z wysokości 10 500 metrów nad wyspami Nowej Ziemi przez specjalnie przerobiony do tego zadania bombowiec strategiczny Tupoleva, Tu-95. Ładunek opadł na ważącym niemal 800 kg nylonowym spadochronie do wysokości 4000 metrów, a następnie wybuchł z mocą od 50 (oficjalne dane ZSRR) do nawet 58 (spekulacje USA) megaton trotylu, co szacuje się na 1% energii wytwarzanej na powierzchni Słońca. Ciekawostką jest fakt, że stanowi to połowę początkowo planowanych i możliwych do osiągnięcia 100 MT trotylu. Oparzeń trzeciego stopnia można było doświadczyć nawet 100 km od miejsca wybuchu (odległość z Gdańska do Słupska). Detonacja była odczuwalna nawet na Alasce (nieco ponad 4000 km dalej). Okoliczne skaliste wysepki dosłownie wyparowały, a powstały grzyb atomowy osiągnął niebotyczne rozmiary około 60 km wysokości i 30–40 km średnicy. Car-bomba byłaby w stanie w ciągu kilku sekund zmieść z powierzchni ziemi miasto wielkości Londynu czy Paryża. Jej rola była jednak czysto polityczna, bowiem wymiary (2,1 na 8 metrów) i masa (27 ton) nie pozwalały wówczas na jej praktyczne zastosowanie bojowe. Mimo to demonstracja siły Związku Radzieckiego zatrząsnęła, dosłownie i w przenośni, całym światem Zachodu.

    Warto też wspomnieć o cywilnych zastosowaniach energii jądrowej. Wypada w końcu chociaż delikatnie zahaczyć o rozwiązania przydatne społeczeństwu stricte, takie jak reaktor jądrowy. Na początek odrobina teorii. W reaktorach atomowych energia otrzymywana jest z rozpadu rozszczepialnych jąder izotopów pierwiastków specjalnie do tego przystosowanych. Do rozpadu jądra atomu powszechnie używanego uranu-235 (specjalnie oddzielonego od naturalnego uranu w urządzeniu zwanym wirówką) doprowadza się poprzez bombardowanie neutronami termicznymi tego jądra. Otrzymana energia jest potem przemieniana na energię elektryczną w sposób analogiczny do tego, w który przemieniana jest np. energia z spalania węgla. Proces ten jest jednak o wiele wydajniejszy. W wyniku rozszczepienia jednego kilograma uranu można otrzymać niemal 2,5 miliona razy więcej energii niż w przypadku spalenia jednego kilograma węgla kamiennego. To olbrzymi potencjał dla współczesnej i przyszłej energetyki. 

Pierwszy działający reaktor jądrowy to powstały w wyniku projektu Manhattan „Chicago Pile 1” konstrukcji amerykańskiej. Uruchomiony został w 1942 roku. Co ciekawe, III Rzesza również konstruowała nie jeden, a dwa reaktory jądrowe, jednak pierwszy wybuchł, a drugi nie został ukończony. Pierwszy radziecki reaktor atomowy (równocześnie pierwszy w Europie) został uruchomiony w 1946 roku. F-1, bo tak się nazywał, służył do badań nie tylko nad sterowaniem reaktorami, ale również do produkcji plutonu potrzebnego w konstrukcji broni jądrowej (pluton jako pierwiastek rozszczepialny jest lepszą alternatywą dla uranu). 

Nie można oczywiście zapominać o zagrożeniach związanych z energią jądrową. Każdy słyszał o katastrofach w Czarnobylu czy Three Mile Island. Wypadków związanych z tym sektorem energetyki i zbrojeń było oczywiście więcej. Próba „Castle Bravo” czy wypadki lotnicze z udziałem samolotów Boeing B-47 i B-52 uzbrojonych w bomby atomowe (17 stycznia 1966 – Palomares, 21 stycznia 1968 – Thule), sporadyczne gubienie bomb (według niektórych źródeł na bagnach stanu Georgia w USA cały czas spoczywa zgubiona przez B-47 bomba wodorowa), tonące okręty podwodne wyposażone w głowice jądrowe bądź wyposażone w reaktor et cetera. Warto pamiętać również, że broń jądrowa może znaleźć się w niepowołanych rękach. Ze strategii Zimnej Wojny możemy także wysunąć wniosek, że każdy atak prawdopodobnie przyniósłby atomowy odwet drugiego państwa bądź jego sojuszników, a ze świata który znamy pozostałaby garstka prochu. Sytuacja, w której państwa szachowały się wzajemnie, poniekąd uchroniła świat przed takim scenariuszem. Spora część Amerykanów pracujących przy projekcie Manhattan, a jednocześnie szpiegujących na rzecz ZSRR, motywowała swoje działania stwierdzeniem, że tak potężna broń nie mogła znaleźć się w posiadaniu tylko jednego państwa. 

Przejdźmy teraz do ogólnego spojrzenia na te osobliwe i ponure wydarzenia. Ludzkość od zawsze starała się stworzyć ramy czasowe, w których mogłaby ułożyć wydarzenia, nurty, osoby i rzeczy posiadające wspólne, specyficzne cechy historyczne. Zdarzenia determinujące początek epoki czy ery musiały być na swój sposób przełomowe. Zmiana surowców powszechnie używanych do wyrobu narzędzi i broni, upadek miasta uważanego za ostatnią żywą komórkę starożytnej cywilizacji, odkrycie nieznanego kontynentu, rewolucja w przemyśle… momenty wpływające na losy świata tak bardzo, że w historii powszechnej zostały uznane za początki nowego etapu w rozwoju cywilizacji. Każdy z nich przyniósł ludzkości ogrom nowych możliwości, innowacji, zmian w różnych dziedzinach życia; każdy ukazał też zagrożenia, których skuteczna eliminacja wyprzedzała możliwości człowieka o całe stulecia. Co ciekawe, każde wydarzenie zdaje się być „większe” od poprzedniego, a skala rzeczy, jakie ze sobą niesie, wzrasta.

Ze względu na znaczny subiektywizm ludzi żyjących w określonym czasie, stwierdzenie początku nowej epoki i ocena naprawdę istotnych dla świata wydarzeń jest z ich punktu widzenia praktycznie niemożliwa. W związku z tym to zadanie zostawia się przyszłym pokoleniom, które będą miały szersze spojrzenie i zostaną dotknięte działaniami poprzedników. Dopuszcza się jednak możliwość spekulacji i tworzenia nowych terminów, szczególnie w obszarze świata prasy. Takim właśnie było określenie czasów współczesnych mianem „ery atomu”. 

Pierwszy raz zostało użyte przez Williama L. Laurence’a, dziennikarza „New York Times”, świadka testu Trinity i zrzutu „Fat Man’a” na Nagasaki w 1945 roku. Sam termin mimo wszystko wydaje się dość trafny, wpasowuje się bowiem w styl określania epok i wydarzeń przełomowych. Początkiem epoki miałby być pierwszy test nuklearny „Trinity” bądź pierwsze bojowe użycie broni jądrowej; obydwa wydarzenia to rok 1945.

Era atomu w istocie nie różni się znacznie swoją charakterystyką od innych epok; jedynie skala rzeczy, które za sobą niesie, jest zwyczajnie większa. Człowiek odkrył coś, czego nie jest jeszcze w stanie dostatecznie dokładnie pojąć i oswoić, a także w pełni dostrzec zagrożeń z tego płynących. Tak jak wcześniej z innymi innowacjami, miną lata, dekady albo stulecia zanim Homo sapiens nauczy się obchodzić z atomem i skończy niwelować negatywne skutki działań swoich poprzedników. Do tego czasu nasz atomowy monopol pozostanie kawałkiem lodu topniejącym w słońcu.

Bibliografia:

21 wyświetleń1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page