top of page
  • Maja Łazicka

Paradoks polskiego systemu edukacji

Jednym z postanowień konstytucji marcowej z 1921 roku było wprowadzenie powszechnego obowiązku szkolnego, niezbędnego do rozwiązania jednego z problemów II Rzeczpospolitej, jakim był analfabetyzm.


Nie jestem jedną z tych osób, które bojkotują istotę tego obowiązku lub istnienia systemu edukacji, dlatego, że zostałam wychowana w domu ludzi wykształconych i oczytanych, którzy zawsze cenili sobie naukę i rozumienie świata ich otaczającego. Byłam dzieckiem bardzo ciekawskim i łaknącym wiedzy, więc rozpoczęcie podstawówki było dla mnie niesamowicie ekscytującym przeżyciem. Uwielbiałam chodzić do szkoły i dowiadywać się nowych rzeczy, odkrywać dlaczego świat działa tak, a nie inaczej. Bawiło mnie to, fascynowało mnie. Byłam i wciąż jestem przekonana, że im więcej wiem, tym bardziej rozumiem mechanizmy współczesnej rzeczywistości.


Jednakże nie wszyscy uczniowie mają takie samo podejście do nauki co ja. Są uczennice i uczniowie, którzy borykają się z interpretacją wierszy, liczeniem, a zakres podstawy programowej jedynie wrogo nastawia ich do pozyskiwania wiedzy. Nawet ja, jako osoba, która definiuje się poprzez to co wie lub czego nie wie, od pójścia do liceum dostrzega więcej błędów i bezsensu w obecnym systemie edukacji.


Oczywiście mogłabym zacząć od likwidacji przedmiotu takiego jak wychowanie do życia w rodzinie, który uczył nastolatki o bezpiecznym seksie i naturze ludzkiego pożądania, ponieważ pastwienie się nad tym dawno zapomnianym tematem nie przyniosłoby nic konstruktywnego.


Zacznę więc od rzeczy przydatnych i przyjemnych w szkole średniej, których nie ma wiele, ale na pewno warto o nich wspomnieć.


Języki obce, takie jak angielski, niemiecki (często nielubiany przez uczniów), hiszpański lub rosyjski, pomagają nam poznawać świat, dostrzegać różnice i podobieństwa gramatyczno-leksykalne, ale również dowiadywać się czegoś o społeczeństwie posługującym się danym językiem.


Nie będę negować istoty matematyki w edukacji młodego człowieka, nawet jeśli osobiście nie jestem fanem liczenia i najchętniej robiłabym wszystko za pomocą kalkulatora, ponieważ jako student będę musiała umieć policzyć czy pensja wystarczy mi na jedzenie, czynsz i wyjście do kina, czy jednak będę musiała odkładać. Ale jeśli tyle tylko potrzebuje uczeń klasy humanistycznej, to z jakiej racji na maturze będzie mi potrzebne rozwinięcie liczby PI, logarytmy czy ciągi?


Powinnam dowiadywać się czym jest PIT, ZUS, jak składa się wniosek o rozpoczęcie działalności gospodarczej lub jak napisać CV, ale po to powstał osobny przedmiot, który zajmuje nam tylko jedną godzinę w tygodniu z w sumie trzydziestu kilku.


Za tworzenie podstawy programowej chyba był odpowiedzialny człowiek, który nigdy nie rozmawiał z nastolatkiem i nie wie, jakie priorytety może mieć osoba w wieku piętnastu, szesnastu, siedemnastu lat.


Bo oczywiście, potrzebna mi jest informatyka w tak technologicznie rozwiniętym świecie, ale wcale nie chcę i nie potrzebuję znać podstaw programowania, a chciałabym umieć skorzystać z Excela albo nauczyć się „sztuki” prezentowania i tworzenia prezentacji.


Oczywiste jest to, że powinnam znać literaturę polską i naszych wieszczy, ale nie tylko po to, aby zostać z tej wiedzy sprawdzoną.


Dlaczego uczymy się teorii, a nie praktyki?


Czemu na chemii, zamiast dowiadywać się czym jest jon obojnaczy, nie dowiem się, jak odsolić wodę lub jakich leków przeciwbólowych nie można łączyć?


Czemu na geografii zamiast kuć sektory gospodarki nie dowiem się, co zrobić, gdy zgubię się w lesie?


Czemu na biologii uczę się o teoriach ewolucjonizmu zamiast o anatomii człowieka i o ważnych chorobach i ich objawach?


Dlaczego wszystko sprowadza się do zdania matury, wpasowania się w system, zakuwania, a nie wiedzy?


Jako przeciętni dziewiętnastolatkowie jesteśmy absolwentami szkół ogólnokształcących, nie mając prawie żadnej wiedzy ogólnej, bo musieliśmy się uczyć wszystkiego po trochu. Nie wiemy nic, bo ważniejsze było zaliczenie niż faktyczna wiedza.


Każdy polski uczeń wychodzi ze szkoły średniej i wie mniej więcej tyle samo, ile wiedział, gdy ją rozpoczynał.


Każdy polski uczeń idzie na studia i jest przerażony, bo nie wie, co teraz ma ze sobą zrobić.


Spędzamy dwanaście lat próbując opanować zasady systemu i jego schematu, a gdy to w końcu zrobimy, okazuje się, że nie na nim oparte jest dorosłe życie, że musimy zapomnieć o wszystkim, co jest głęboko zakodowane w naszych głowach.

Ale tym się już nikt nie przejmuje, bo przecież wszyscy zdali maturę. A to był przecież jedyny cel, jeśli chodzi o naszą edukację. Sama wiedza nie ma znaczenia, prawda?

72 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Dwoistość natury nastolatka

Bycie nastolatkiem to zdecydowanie okres przejściowy. We wszystkim. Zmiana otoczenia z podstawówki na liceum, potem z liceum na studia. Zmiana podejścia do życia, zmiana obowiązków, odpowiedzialności,

FATUM NA POLSKIEJ SIATKÓWCE?

Dokładnie to pytanie zadawali sobie nasi kibice jeszcze zanim rozpoczęły się pamiętne Mistrzostwa Świata Mężczyzn w 2014 roku. To właśnie my, Polacy, byliśmy organizatorami tej wspaniałej imprezy. Jed

bottom of page