top of page
  • Maciej Śliwiak

Palarniobellum - wojna o palarnie



Zatęsknieni za kolejnymi dramatami? Chociaż dobrze, że ja. Na szczęście napisałem kolejny dramat (tytuł u góry). Z palarni Technikum Łagodności giną papierosy i Szkoła mundurowa jest oskarżana o kradzież w wyniku czego wybucha wojna o właśnie palarnie. Tak w dużym skrócie. Zapraszam do czytania części 1/3😎:

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Palarniobellum[1]

Scena I

Hala ceglana, oświetlona. - Muzyka imprezowa w tle. – Na całej przestrzeni młodzież stoi lub siedzi na starych meblach, rozmawia lub pali papierosy. – Na środku wysoki, mały stolik barowy, przy nim Adam, Imprezowiczka i Paziu

Adam No, to na jakim temacie jesteście na biologii?

Imprezowiczka A ty, Adam, bo my na roślinnej tkankologii.

Adam Słabiutko, nasza klasa już ma nagonasienny.

(Paziu z lekkim uśmiechem trąca Adama łokciem w bok)

Imprezowiczka (odgarnia włosy z twarzy) Skończone… to dla nas temat był szybko wymienny. | (Adam zdziwiony) Jak byliśmy na wyjeździe klasowym, To nauka biologii była naszym zadaniem obozowym. Od rana do wieczora kuliśmy metabolikę naturalną, A na koniec trwoga z klasą maturalną, W quizie na wiedzę z nimi wygraliśmy.

Adam No, to tak szybko materiału nie przerobiliśmy.

(Imprezowiczka wzrusza ramionami)

Imprezowiczka Paziu, krasnolu, idź mi szybko po drinka.

Paziu Co? Że jak Ukrainiec, to ma gorzej.

Adam (do Imprezowiczki) Ej, nie obrażaj Pazia. (do Pazia) Idź, mi nalej ciut winka.

Paziu (pogardliwie) A idź, pantoflu, do piekła chorzej.

(Paziu wychodzi)

Adam (przepraszająco) Wybacz teraz, ale muszę coś za tobą zrobić.

Imprezowiczka I ja muszę sobie nosek przypudrowić.

(Adam przechodzi do stolika barowego, stojącego za plecami Imprezowiczki, ona wychodzi ze sceny za Paziem)

Adam (opierając się dłońmi o stolik, wykrzykuje do tłumu) Do-mi-nik!

(Z tłumu do Adama wychodzi Koksu, też opiera się dłońmi o stolik, tłum zatacza koło wokół nich)

Koksu No, to dawaj.

Adam No, to dajemy.

(Przyrównują sobie przedramiona na stoliku, na trzy-czte-ry zaczynają się siłować na ręce)

(Ręce obu mimo usiłowań pozostają w pozycji początkowej)

Koksu Ja na twoją taktykę zmęczenia nie dam się nabrać.

Adam Tu nic nie ma… i bez taktyki mam zwycięstwo zabrać.

(Koksu zaczyna wygrywać)

Tłum z prawej strony Nie daj się!

Tłum z lewej Dawaj go, jesteś lepszy!

(Adam zaczyna wygrywać)

Tłum z prawej Dobrze ciągnij!

Tłum z lewej Co jest, on cię porobi?!

(Przez tłum przecisnął się Paziu, trzymający drinka i kieliszek wina)

Paziu (Jedną ręką klepie Adama po plecach, w drugiej ręce trzymając, rozlewa napoje) Ciągnij, malina, ciągnij, tylko dzwona nie wywal, Bo mu ręki nie zeskrobią!

(Siłujący się zaczynają dyszeć, raz wygrywa Adam raz Koksu, ręce zmieniają strony bardzo szybko, tłum przy każdym przechyleniu wtóruje westchnieniem)

(Koksu prawie docisnął rękę Adama do stołu, Adam nie jest w stanie podnosić ręki)

(Adam wydaje warczenie bólu i przegrywa walkę, Tłum z lewej cieszy się; rzuca się na Koksa, Tłum z prawej rozczarowany)

(Adam na wpółprzytomny odsuwa się od stolika, trzymając się za prawą rękę, przed nim stają uradowani Chójnaś i Sokół)

Adam (zdziwiony) Chójnaś tutaj, czy ja umarłem?

Chójnaś (łapie Adama za barki, entuzjastycznie) Szybko do ciebie parłem, ale prawie się z nerwów wydarłem! (puszcza barki Adama, pokazuje palcami mały odcinek) Tyle zabrakło, ale widziałem… wiele siły się tam pokładło.

Adam Chójnaś?! Sokoła to rozumiem, ale Chójnaś… co wy tu robicie, że was tu znalazło?

Chójnaś No jak to co, jest impreza to trzeba przyjść, dla zasady.

Sokół Adamek, przyszliśmy tu dla ciebie i dla zabawy.

(Paziu przepchnął się przez tłum do nich.)

Paziu A któż to? Czy to sam Chójnaś Tomasz Hajto aka Krindż Lil Young, Snup Dog, Osawski Bad Boy? (podają sobie graby z Chójnasiem)

Chójnaś (wyniośle) Oto ja we własnej osobie.

Paziu O to ja się nie głowie, Ale co wy tu robicie?

Adam Dla nas przyszli, żebyś się nie bał tu stracić życie.

Sokół Mamy jednak wiadomość, która będzie warta więcej, Otóż, właśnie zajaraliśmy Buszka, byle z kim, byle prędzej, Tak nam się przytrafiło z zodiakarą palić temat. A ona nam przyszłość przepowiedziała – niezły dała poemat. Lecz najważniejsze jest to, że przez Telkę będzie ambaras.

Adam (skonsternowany) Co? Nie, nie, nie, chodźcie, nie tu Sokół. Powiesz mi jak pójdziemy na taras.

(Ekipa wychodzi)

Koniec Sceny

Scena II

Taras. – Światło pada od boku, przez przeszklone drzwi na całującą się parę w przeciwległym boku, chłopak i dziewczyna. – Muzyka w tle wygłuszona

(Adam, Sokół, Chójnaś i Paziu wchodzą na taras przez przeszklone drzwi)

Adam Co się takiego ważnego wyrobiło, że Telki dotyczyło?

Sokół Niewiele wysłuchaliśmy, bo do ciebie nam nagliło, Jakoś tak leciała przepowiednia zodiakary wypieszczona: ,,I gdy cały zakon Chrystusowy przyjdzie w odwiedziny, Będzie to znak, że nadeszły wojny uczniowskiej godziny. Winny romantyk, co w waszym gronie… wzrok miała jak napalona. (wskazuje na Adama, kiwa potwierdzająco głową) Co w waszym gronie, co do serc afektu nie obrona, To uczucie zgubi waszą Ekipę i całe nauki miejsce. Strzeżcie się dziewczyny… (spogląda na twarze chłopaków, beztrosko) nie tamtej, bo miła była, ale (wskazuje na serce Adama) tej, której oddałeś serce’’.

Chójnaś Po prostu chodzi o twoją Telkę i nikt nie spamięta Przepowiedni, a cytując tylko prawda będzie nagięta.

Sokół To właśnie z ust mi wyjąłeś.

Chójnaś Nieprawda, to ty w słowach gejostwo pojąłeś.

(Wszyscy na scenie, para przestaje się całować, mówią chórem: „CO?”)

Chójnaś (do Adama) No o to chodzi, że musisz zerwać z Telką.

(Adam skonsternowany podchodzi do barierek tarasu, twarzą w stronę widowni, zastanawia się, kiwa głową raz góra-dół, wtedy Chójnaś za nim bezgłośnie się raduje, raz kiwa prawo-lewo to Chójnacki bezgłośnie jest zażenowany)

Paziu (szeptem do Sokoła) Można wierzyć zodiakarze? Ja bym wpierw rozważył Dokładnie słowa wróżby, nim bym sens uważył. Sam wiesz dobrze – kobieta zmienną jest, być może Co innego miała na myśli…

Sokół (szeptem) …teraz cię zatrwożę, Ale ja jej wierzę, bo Telka sprawi, że nas wszystkich wygubi. (szeptem do Chójnasia, przerywa jego gestykulacje) Wiesz, że Paziu, chce nasz wszystkich złożyć w ofierze, bo lubi Patrzeć na zauroczenie Adama, przecież wiemy, że cały W tym ambaras, żeby dwoje chciało naraz, jednak widziały Gały, że tych dwoje by się nie brały… (Do Pazia, wskazuje Adama, który akurat porusza głową góra-dół) …proste, ziomale ponad lale.

Chójnaś (wykrzykuje) Ziomale - ponad - lale! Ziomale… etc. (Sokół się przyłącza, coraz głośniej)

Paziu (Sokół i Chójnacki przestają skandować) Co wy w ogóle gadacie? Ty Sokół jesteś w napale, Na tą zjaraną zodiakarę, dlatego tak jej wierzysz. A nawet zacytować nie umiesz, bo nie słuchasz tylko na cycki bieżysz. (Sokół i Chójnaś wznawiają skandowanie)

Adam (odwraca się do wykrzykujących Dobra! (ucisza Sokoła i Chójnasia, do Pazia) Paziu, może czasem głupoty gadasz, Lecz teraz się ze sobą nie zgadzasz, Sokół całą wypowiedział wróżbę złowróżbną, Która od prawdy wcale nie jest różną. Więc, żeby nie być gołosłownym potwierdzaczem, Zerwę z Telką, wiele po niej nie zapłaczem. Znajde sobie…

Paziu (przerywa Adamowi, wkurzony) Gówno sobie znajdziesz, jak będziesz ich słuchał! Jakiś zjaranych gości, co żaden dziewczyny nie poniuchał.

Sokół Dobra, Paziu mi zazdrości i wszystko jasne.

Chójnaś No właśnie.

Sokół Z tyloma dziewczynami byłem, że twa głowa ma ciasne Horyzonty. No przeproś.

Paziu (uniżenie) No tak jestem zazdrosny, przepraszam. (kłania się)

Sokół No, pocałuj jeszcze rączkę.

(Paziu całuje dłoń Sokoła)

Adam Nie wygłupiajcie się tutaj, ja mam ważną sprawę Do rozmówienia z Telką.

Chójnaś Ale jak ją tu znaleźć, chyba do tego trzeba obławę.

Adam Dobry pomysł, znajdziecie ją i powiedzcie, że czekam.

Sokół Ja ją przekonam, by przyszła, ja dziewczyny urzekam.

(Sokół, Paziu i Chójnaś wychodzą)

(Para z boku przestaje się całować)

Dziewczyna Czekaj, ty wiesz, jak mam na imię?

Chłopak A czy to ważne?

Dziewczyna Tak, ważne… czyli nie wiesz?

Chłopak Ymm… Jolanta?

Dziewczyna Justyna.

Chłopak Wiedziałem, że coś co kończy się na „a”.

(Dziewczyna daje z ,,liścia” chłopakowi i odchodzi obrażona)

Chłopak No co? To ty chciałaś.

(Dziewczyna odwrócona, idąc pokazuje fucka) (Chłopak wychodzi nerwowo za nią)

(Na taras wchodzi Telka, Adam spogląda w widzów, opierając się o barierki)

Telka (bełkocze, głos wytłumiony) ______…_________

Adam (do siebie) I co ja teraz jej powiem, żeby zerwać, Ale się przespać i żeby liścia nie oberwać?

Telka (ogląda paznokcie) _______…_________

Adam Na pewno o przepowiedni ani słowa jej nie rugnę, Bo to … (zastanawia się zażenowany, po chwili wpada na eurekę i przekonuje siebie) …dla zemsty wykorzysta i dla Ekipy będzie zgubne. (odwraca się) Słuchaj Telka, musimy zerwać i żebyś miała to na względzie, To, że długo nad tym myślałem.

Telka (współczująco) Tak myślałam – jesteś pedałem.

Adam (zlewająco) Nieeeee.

Telka To co takiego?

Adam Już cię chyba nie kocham…

Telka Może ci się wydaje i później doznasz uczucia swojego.

Adam Lepiej to się teraz skończy, niż później, gdy się nachlam.

Telka To lepiej, bo nic mi nie pomagałeś, tylko o sobie myślałeś. Gdym cierpiałam, krwawiłam, to ty na krwi zakrzep czekałeś. Brak zrozumienia i nastroje narcyza w zamian. Inne miały być o mnie zazdrosne, aleś teraz nawiał.

(Adam zdziwiony, próbuje coś wykrztusić)

Telka Proszę, nie pogrążaj się, jeśli masz jeszcze Coś z godności, ponad te chamstwo przechodzące dreszcze.

Adam (skruszony) Przepraszam.

Telka Co myślisz, że teraz to co o wszystkim ogłaszam, Zapomnę… za duże już narobiłeś błędy.

Adam (pogardliwie) A i się cieszę, idź w pokoju ty i twoje wielbłąd!

(Telka odwraca się i wychodzi, ocierając łzy) (Adam wdycha i wydycha powietrze wkurzony, chodzi w kółko, ręką przejeżdża po włosach)

Adam (wkurzony) I cały plan w dupę! (dziwi się i szybko schyla po pieniążek, podnosi go) Dziś tak łatwo zdobyć człowiekowi pieniądz, A tak trudno z prawdziwej miłości się żeniąc. Cóż, pora skończyć z byciem kochankiem, Wmawianiem, że jest się czyimś wybrankiem I stać się dla ekipy i ojczyzny walczącym bojownikiem. Może kiedyś, lecz nie dziś… z rodziną będę statecznikiem.

(Adam pisze kredą na ścianie, z tyłu) TU ZMARŁ ADAM XXIV VIII MMXXI

TU NARODZIŁ SIĘ KONRAD XXIV VIII MMXII

Koniec Sceny

Scena III

Polana. – Świerszcze i ropuchy grają. – Z boku jeziorko. – W oddali ceglany budynek, na piętrze pali się światło. – Słychać cichutko muzykę z imprezy.

(Na scenę wbiega zapłakana Telka z rozmytym makijażem, siada na brzegiem jeziora i płacze)

Kobiecy głos z jeziora Wybiegłaś z imprezy, dziewico, Łzami skropiłaś swe lico, Któż ci, och, któż ci to zrobił? Czy się jaki chłopak nad tym nagłowił, By się do innej z nagła odwrócić, Gdy mu się znudzisz, to ciebie rzucić?

Telka (płacząc) Tak na pewno było, ma siostro, Lecz cię nie mogę dojrzeć zbyt ostro. Czy ty między drzewami karmisz ptaka orzechami?

(Z jeziora wychodzi Osawa, właścicielka głosu z jeziora)

Osawa (wściekła) Co?! Jak MNIE królową jeziora Osawę, mogłaś pomylić z kucharami? Jedyne co umieją robić, to gołąbki i noski z gilem.

Telka (z ironią) Chyba gilem z nosa…

Osawa A racja, wkładają sobie do buzi i wyjmują nosem, Dzięki temu nie trzeba się zaharować By małego gila parę godzin skrobać. Ja ten sposób wymyśliłam, nie te krowy morskie, Z którymi mylisz mnie, dając mi powitanie szorstkie

(Telka klęka przed Osawą)

Telka O najpiękniejsza, wybacz mi, Pani, przepraszam…

Osawa (pogardliwie) Wstawaj, czy ja cię loda robić zapraszam? (podnosi Telkę z kolan, lekceważąco) Co, chłopaka też tak prosiłaś, by cię nie zostawiał?

Telka (histerycznie, zaczyna płakać) Nie! On mnie sam do rozstania namawiał, Bo ja chowam urazy do niego skrywane. A wtedy z czary mojej goryczy wszystko zostało rozlane.

(Osawa przytula Telkę i głaszcze ją po głowie)

Osawa Oj, biedna ty! (Telka przystaje płakać) Swoją drogą kocha się, nie licząc na zmianę, mimo wad… (do siebie) Ale są wyjątki.

Telka Myślisz, że to tak łatwo?

Osawa A myślisz, że tylko ty miałaś z tym trudno?

Telka (pokorniej) A ty miałaś swojego?

Osawa (melancholijnie) Miałam, ale to stare dzieje… (do siebie) Ale to nie zmieniło tego, co się w sercu dzieje.

Telka (podekscytowana) I co się stało? Ty na pewno jakąś zemstę zrobiłaś, opowiedz no.

Osawa (nieśmiało) A nic takiego tam… w drzewo się zamienił, (karcąco) Ale dla ciebie nic takiego nie mogę zrobić. Żadnych zemst, uśmiercania ani zakochiwania, ani nic z tych rzeczy. Z resztą nie będę marnować energii magicznej na byle co.

(Na scenę nieufnie wchodzi Remus, rozgląda się)

Osawa Ooo, jaki przystojniak, nie odwracaj się. (wyjmuje lustereczko z wody, pokazuje Telce Remusa)

Telka I co z nim?

Osawa (szeptem) Jak to co. Nie chcesz zemsty na byłym? Telka (też szeptem) Ale, ja chyba jeszcze coś do niego czuję…

Osawa (narzekając) Nie no, ja nie jestem w stanie pracować w takich warunkach. Nie jestem w stanie rozeznać się w nastoletnich rozumkach. (po chwili, pouczająco) Na złamane serce lekarstwem jest, gdy nowa miłość zakłuje. (do siebie) Ale najlepszy środek to to nie jest… w sumie to nawet nie jest dobre.

Telka (Podekscytowana szeptem) Naprawdę? (smutnie) Ale moje serce do tego jakieś takie niechrobre. Gdy tylko wrócimy do ZSŁ to jakoś się ułoży.

(Osawa na słowa Telki zdaje się zdziwiona i robi podejrzliwą minę)

Osawa (zastanawiająco) ZSŁ mówisz… to zmienia postać rzeczy i może nowa historia się złoży. (gwałtownie) Poczekaj, niech tylko rzucę zaklęcie.

(Osawa rzuca lusterkiem do jeziora, a rzuca zaklęcie w Remusa, Remus zastyga bez ruchu)

Telka Co ty… zamieniłaś go w kamień?!

Osawa W kamienie akurat nie zamieniam. Tylko go zamroziłam, nic mu nie będzie. (wzdycha) A więc: Instagramie i Anianie dajcie swych pomocnych ramień.

(Osawa trzyma ręce w pozycji do trzymania lustra, z jeziora czyjaś ręka wkłada lustereczko w ręce Osawy)

Osawa (potrząsa lusterkiem z niecierpliwością) Hmm, dziwne. Ten twój chłopak albo nie żyje, albo coś dziwnego się stało.

Telka (dramatycznie) Nie żyje?!

Osawa Co? Ja tak powiedziałam?… nieee, coś musiało się stać dziwnego, ale jakby umarł. No nic, użyjemy analogowych metod.

Telka (obgryzając paznokcie) O nie, to wszystko przeze mnie, pewnie skoczył z barierki i przeze mnie umarł.

Osawa (zabiera ręce Telce z ust) Już nie histeryzuj, jak nie żyje, to po problemie. (trzepie Telkę w głowę)

(Osawa wrzuca beztrosko lusterkiem do jeziora, słychać kobiece: ,,Ała’’, Osawa wyciąga rękę do jeziora, inna ręka z jeziora tak jak wcześniej podaje Osawie telefon ze zdjęciem Adama)

Osawa (trzymając w telefonie zdjęcie Adama przed Telką) Widzisz ukochanego, powiedz czy kochasz innego?

Telka Nie, nie kocham!

Osawa Jeszcze raz. Czy może nie jego, ale tamtego chłopaka pięknego? (wskazuje Remusa)

Telka Nie, nie kocham!

Osawa I jeszcze. Twe serce zranione, może być u każdego, a może kochasz Adama znajomego?

Telka Nie, nie kocham!

Osawa Widzisz damski krzyż?

(Osawa łapie za rękę Telki i robi znak krzyża)

Osawa A kysz, a kysz!

(Telka stoi oszołomiona przez chwilę, po czym wybudza się z wrogością)

Telka (wkurzona) A kysz, a kysz!

Osawa Bardzo pięknie, a teraz państwu nie przeszkadzam.

(Osawa odmraża Remusa i odchodzi do jeziora)

(Telka odwrócona plecami do Remusa, zaczyna uwodzicielsko rozczesywać włosy)

Remus (nieśmiało) Coś się stało? Płakałaś chyba…

(Remus zbliża się do Telki, chcąc ją złapać za ramię)

(Telka przypomina sobie coś i rozpoczyna szloch, oślinia sobie place i rozmazuje makijaż)

Telka (gwałtownie) Ciebie też Adam przysłał, co? A idźcie wszyscy do Świtezianki!

(Remus przestraszony wybuchem Telki cofa rękę)

Głos Osawy zza sceny Moja krew.

Remus Co, nie… (zastanawia się chwilę, z udawanym rozgoryczeniem) Ja też nienawidzę tego idioty i moczy fajki!

Telka (milutko) Telka jestem.

Remus Ja też… znaczy ja też jestem Remus, Remus mam na imię.

Telka No to, Remus, łączy nas coś pozytywnego, spajającego ludzi na wieki – wspólna nienawiść.

(Telka poklepuje miejsce koło siebie, Remus przysiada się do Telki, ona przyciąga go do siebie i obejmuje się jego rękę)

Telka To ty jesteś wodzem w Liceum Mundurowym, co zawsze czuje do ZSŁ zawiść?

Remus Tak, a co?

Telka I masz pod sobą chłopaków, którzy pójdą za tobą jak w dym?

Remus (dumnie) Nawet by za mną ruszyli na Rzym. A co?

Telka A tylko widzę wiele pozytywnych Dla mnie… znaczy dla nas widzeń kognitywnych.

Remus A co to znaczy?

Telka A nie wiem, teraz wymyśliłam.

Remus A tak właściwie, to kto to ten Adam?

Telka O to się nie martw, jestem pewna, że go poznasz.

Koniec Sceny III

[1] Palarniobellum – bellum z łac. wojna, czyli wojna o palarnię.

167 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page