Każdy ma sytuacje, o których woli nie mówić. Nie dlatego, że są straszne… To znaczy są – strasznie głupie. Ja na przykład zgubiłem się w Ikei i to nie jak miałem sześć czy osiem lat, ale podczas ostatnich zakupów w tym sklepie. Ale od początku.
Jedna z osób w klasie opowiadała mi, jakie to rośliny z Ikei nie są fajne i ogólnie sam sklep jest super, więc uznałem, że to sprawdzę. To znaczy: musiałem coś kupić, chyba żarówkę, a przez słuchanie wywodu o kwiatach i innych krzakach, wyświetla mi się pełno reklam o owych roślinach. W każdym razie, dojechałem do Ikei, zrobiłem szybki obchód górnego piętra, przy okazji bawiąc się biurkiem z regulowaną elektrycznie wysokością, ponieważ czemu nie. Zszedłem po schodach i szybkim krokiem udałem się do oświetlenia.
W dziale z lampami, żarówkami i tak dalej okazało się, że regał z tym, co potrzebuję został przed chwilą zabrany. Ruszyłem więc w pościg za pracownikiem, który zabrał wyżej wymienioną półkę z żarówkami. Niestety przeszkodziła mi grupa staruszków, ponieważ trzeba robić coś więcej niż siedzenie w urzędzie i przychodni bez powodu, a akurat zbliżają się święta, więc trzeba kupić tę deskę do krojenia przecenioną o pięć złotych. Wróciłem się do najbliższego skrótu. Po przejściu z jednego działu do drugiego zobaczyłem wózek widłowy z żarówkami. Jednak świat miał dla mnie inne plany, bo potknąłem się o jeden z tych cholernych kwiatów i straciłem mój cel z oczu. Trochę na oślep wbiegłem między potężne regały magazynu, ale po wózku widłowym nie było śladu. Na domiar złego nie miałem pojęcia, gdzie jestem. W tej części sklepu nie było słychać nic – ani innych zakupowiczów, ani tego jednego dziecka, które zawsze musi umilać ci czas swoim wrzaskiem.
Z niepokojem zacząłem szukać wyjścia z tego labiryntu kartonów z meblami do złożenia oraz jedną za dużo śrubką, żeby człowiek zastanawiał się przez pół godziny, co zrobił źle. Po pięciu minutach biegania po magazynie stwierdziłem, że użyję telefonu, ale jak na złość był rozładowany. Spróbowałem krzyczeć, ale kartony zbyt dobrze izolowały mnie od całej reszty świata. Nie wiedziałem, co robić, więc usiadłem i zacząłem myśleć.
Pierwszą myślą, która przyszła do głowy, było czołganie się pod regałami, ale przestrzeń między pierwszą półką a podłogą była za mała. Skoro nie mogłem dołem, to może górą? Ten pomysł okazał się tak samo awykonalny jak poprzedni. Pozostało mi jedynie biegać z nadzieją na odnalezienie cywilizacji.
Po kolejnych piętnastu minutach znalazłem windę, prawdopodobnie pracowniczą, ale wyglądało na to, że od dekady nie była używana. Jako że była to moja jedyna szansa na wydostanie się na wolność, wcisnąłem przycisk do wzywania windy. Usłyszałem jak dawno nie eksploatowany mechanizm zaczyna działać. Po chwili przede mną z trudem otworzyły się drzwi. Wsiadłem do windy i wybrałem piętro pierwsze. Drzwi zamknęły się z tym samym trudem jak przy otwieraniu. Minęło dziesięć sekund, a winda powoli ruszyła w górę. Słyszałem jak coś strzela, piszczy, brzęczy. Było to straszne, gorsze nawet od wind w Zieleniaku.
Gdy wysiadłem, moim oczom ukazał się sterylnie czysty korytarz.Usłyszałem hałas. Dość niepewnym krokiem ruszyłem przed siebie, by dotrzeć do kolejnych drzwi. Otworzyłem je i znalazłem się w kolejnym korytarzu, z jeszcze większą ilością drzwi. Na szczęście te miały oznaczenia. Były to toalety. Uradowany pobiegłem dalej i zaraz skręciłem w prawo by wyjść przy restauracji.
Mocno zniechęcony do dalszych poszukiwań żarówki opuściłem sklep. Po wyjściu okazało się, że telefon nie był rozładowany, a ja zrobiłem pięć tysięcy kroków w magazynie Ikei. Ostatecznie wciąż mam przepaloną żarówkę w pokoju, ale raczej pójdę ją kupić w OBI.
Comments