top of page

Nie wiedziałem o czym napisać to napisałem o tramwaju Vol. 3- linia numer 6

  • Stanisław Krajewski
  • 28 gru 2021
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 13 mar 2022

Jak już do szkoły się dojechało, to w końcu trzeba z niej wrócić. Skoro był grudzień, to średnio chciało mi się przejść te półtora, może dwa, kilometra od przystanku końcowego linii numer dwanaście, więc pojechałem szóstką, by przez pół godziny jechać autobusem w korku. Stoję na przystanku i oczekuję na przyjazd tramwaju. W tym samym momencie podchodzi do mnie znajomy z podstawówki i pyta, czy nie chcę wracać SKM. Gdy to usłyszałem, przypomniało mi się, co ja w szybkiej kolei miejskiej widziałem,więc odmówiłem.

Po kolejnych pięciu minutach stania przyjechał tramwaj Bombardier NTG6 linii numer sześć. Niestety nie udało mi się znaleźć miejsca siedzącego, więc stanąłem opierając się o poręcz przy jednym z wyjść. Standardowo drzwi zamykają się i tramwaj rusza.

Pierwsze piętnaście, dwadzieścia minut mija w miarę spokojnie. Tylko na Uniwersytecie zauważyłem wózek stojący tam od miesiąca. W każdym razie wydarzeniem, które umiliło mi życie, było pojawienie się kanarów. Cały czas tego nie rozumiem, ale oni biorą sprawdzanie biletów bardzo poważnie. Mógłbym porównać ich/to do CIA, które próbowało zabić Escobara. Wracając. Weszli we dwoje, jeden z tyłu drugi z przodu, przez wejście obok mnie. Odczekali dwa przystanki, wymieniając się jakimiś dziwnymi znakami. Gdy w tramwaju trochę się zagęściło, ten z tyłu -nazwijmy go Ryszard – skinął głową do kanara obok mnie. Ten szybkim krokiem ruszył do motorniczego, a ja usłyszałem znajome już mi słowa: „Cześć, możesz zablokować”. Chwilę potem można usłyszeć komunikat: „Szanowni państwo, prosimy przygotować bilety do kontroli. Kasowniki zostały zablokowane”.

Widzę dziecko, na oko szósta klasa szkoły podstawowej. Zauważam u niego wielki niepokój i wyraz twarzy pod tytułem „ale jak to”. Już chciałem powiedzieć, że przepisy, ale zorientowałem się, że kobieta, która była obok, to jego matka.

– Proszę bilety – odzywa się Ryszard, ale kobieta nic nie robi. – Um hm, poproszę bilety do kontroli.

– Nie mam – odpowiada jakby nigdy nic matka.

– Ale jak to pani nie ma? Albo ma pani bilet, albo muszę wystawić pani mandat – zauważyłem jak na twarzy oponentki kanara powoli maluje się złość. – Więc ma pani bilet czy nie?

– Proszę pana, jestem dumną patriotką płacącą w tym kraju podatki! Myśli pan, że z czego ma pensję? Chyba jest to wystarczający bilet – spoglądam na Ryszarda, który już wie, z kim ma do czynienia, ba, cały tramwaj ma świadomość, z kim jedzie. – Proszę pana, mój dziadek walczył za ten kraj i odpierał tę czerwoną zarazę! A poza tym to pan mnie właśnie molestuje i narusza moją przestrzeń osobistą. Wie pan co za to gro…

– Pani się zamknie – wszyscy ucichli i z zaciekawieniem czekali na dalszy rozwój wydarzeń. – Po pierwsze, moja pensja pochodzi właśnie z biletów. Po drugie, płacenie podatków i cała bajeczka, którą mi pani sprzedała nie zwalnia z przestrzegania przepisów!

– Ale…

– Nie skończyłem! Więc proszę wysiąść i na przystanku spiszemy mandat.

– Nigdzie nie idę. Musi mnie pan stąd siłą wyprowadzić – na szczęście kanar nie dał się podpuścić.

– Albo pani opuści pojazd, albo będę zmuszony wezwać policję – madka nie odpowiedziała. Ryszard poczekał jeszcze chwilę i zadzwonił pod sto dwanaście. Na tym etapie wiedziałem, że dziś w domu będę później.

Po dziesięciu minutach przyjechał patrol. Funkcjonariusze próbowali wyprosić kobietę, lecz ta nie miała zamiaru się ruszyć. Jako że to policja, użyli siły. Jednak okazało się, że madka jest o wiele bardziej uparta niż można było się spodziewać. Próbowała się wyrywać, kopała policjantów, nawet gaz pieprzowy nie pomógł za dużo. Ostatecznie zmęczeni i znudzeni mundurowi użyli paralizatora. Gdy wywlekali ją za nogi, przeklinała ich pod nosem i mówiła coś o potężnym Dānní’ěr·ào bā tàikè, o którym słyszałem już gdzieś wcześniej.

Po czterdziestu minutach tramwaj ruszył i tym razem bez przeszkód dojechał na pętlę Łostowice Świętokrzyska. Został mi tylko przejazd dwóch kilometrów w korku autobusem.

 
 
 

Comentários


bottom of page