top of page
  • Inga Fijołek

Kurs na patriotyzm

            Jedenastego listopada tego roku spotkałam patriotę. Dawno nie widziałam patrioty. Zapewne dlatego przykuł moją uwagę, choć w jego wyglądzie nie było nic szczególnego. Blondyn średniego wzrostu, parę blizn po trądziku i ciepła kurtka. Siedzieliśmy na pokładzie jachtu na środku Zatoki Gdańskiej i rozmawialiśmy o literaturze, o filmach, może nawet o polityce. Rozmowa toczyła się spokojnie, w rytmie fal.

            Ale na pokładzie nie byliśmy sami: przede wszystkim obecny był kapitan. Mężczyzna o ciemnych włosach, w stosownej odzieży i okularach korekcyjnych. Miał plan na ten rejs, który mniej więcej realizował. W skład załogi zaliczali się także: chłopak o rozmarzonym spojrzeniu, ubrany dość skromnie, z nieuczesanymi włosami, dziewczyna o zwalistej posturze i bardzo delikatnych rysach twarzy (miała na sobie miliard przypinek, naszywek i zszywek; dodawało jej to jarmarcznego uroku, który nijak miał się do spokojnego morza). Obecny był również mężczyzna w średnim wieku, który zaciekle bronił się przed obowiązkiem założenia ciepłej kurtki, cały czas utrzymując, że na nim listopad nie robi wrażenia.

            Warunki pogodowe nie należały do wymagających, więc cała załoga zebrała się na pokładzie i tak moja spokojna rozmowa z blondynem przerodziła się w żywiołową dyskusję. Tematem przewodnim była niepodległość i patriotyzm.

           Mężczyzna zbyt męski, by nosić kurtkę, wydął usta i rozpoczął swój wywód na temat tego, jaka Polska jest niesamowita – niczym junak osamotniony na koniu pędzi ku chwale. Jest ostatnim bastionem Europy Zachodniej (tej cywilizowanej oczywiście). Produkował się tak może pięć minut, gdy w końcu dziewczyna o fantazyjnych przypinkach przewróciła oczami i wrzasnęła tak przeraźliwie, że aż maszt zaskrzypiał żałośnie.  swoich racji wykładać: o Polakach, o tym, że UE dawno powinna nas odsądzić od czci i wiary, że ciemnogród, brud, smród, kiła i mogiła, a co najgorsze antysemityzm, seksizm i homofobia wryta w mózgi tego motłochu tak głęboko, że wytrzebić się nie da.

            Jacht aż zatrząsł się w posadach, gdy na te przykre w gruncie rzeczy słowa postanowił odpowiedzieć sam kapitan. Poinformował buńczuczną dziewkę o tym, że Polska to kraj niezależny. Że wszelkie zobowiązania wypełnia i niech się wszyscy cieszą, że w ogóle w tej Unii jesteśmy. Że Polska zawsze wychodziła z opresji cało i teraz też wyjdzie. On tej pani nie rozumie, ale wiadomo – jest młoda, więc za dużo oczekiwać po niej niepodobne.

            Po tej wypowiedzi zaczął się taki jazgot, jakiś taki skowyt żałosny i zwierzęcy, że musiałam zatkać uszy. Pierwszy mówca wyciągnął racę i odpalił ją na pokładzie, wymachując kapitanowi tuż przed oczami, dziewczyna zaczęła mu ją wyrywać, w czego rezultacie jej liczne przypinki wylądowały w wodzie w ferworze walki. Kapitan moralizatorskim tonem podjudzał mężczyznę przeciw kobiecie, w zasadzie nie bacząc na ster. Widząc to, dziewczyna rzuciła się do radia w celu natychmiastowego złożenia donosu na kapitana i w sumie wszystkich na pokładzie jachtu do Mariny Sopot, która oczywiście podzieliła jej oburzenie i w odpowiedzi zakomunikowała, że nakłada na jednostkę karę 100 zł dziennie, do czasu usunięcia nieprawidłowości, po czym wróciła do koordynowania spraw ważnych.

            W tym wszystkim najzabawniejszy był jednak niechlujny chłopak, który z początku siedzący cicho nagle wyczuwszy w powietrzu aferę, niczym zahipnotyzowany zaczął powtarzać chwytliwe hasła, które posłyszał. „Polska dla Polaków”, a zaraz potem „***** ***”. Tak się miotał, że gdy zapytałam, co on w zasadzie sądzi, odpowiedział „Ja też”.         

            A gdzie w tym wszystkim patriota? Stał na dziobie, lekko skołowany wrzawą, z mocno zaciśniętą szczęką z żalu. Patrzył w przyszłość tego rejsu, a jednocześnie pilnował, by kapitan zajęty przekonywaniem do jedynej słusznej racji  nie rozbił przy okazji jachtu. W jego oczach zobaczyłam to, co znaleźć można w spojrzeniach powstańców warszawskich, bohaterów narodowych. Kochał swoją Ojczyznę, to nie ulegało wątpliwości, dlatego jako jedyny z tej załogi podjął próbę pogodzenia stron, zamiast szczucia jednych na drugich. Jego głównym celem było dobro ojczystego kraju, pragnął najlepszego dla swojego narodu. I to wszystko było w nim, nie w nich, nie w tej hałastrze. Nie w tej wrzawie pragnącej zagarnąć najwięcej dla siebie, nie w tych przytykach, nieczystych zagrywkach. Nie w racach, nie w swastykach, nie w opozycjach totalnych, nie w brokacie i wielobarwnych transparentach. Tylko dzięki niemu czułam, że ten nieszczęsny jacht nie rozsypie się przy podmuchu wiatru. Jego wola utrzymywała względną jedność.

            Ten patriota nie jest Polakiem. Cztery lata temu wyemigrował z rodzicami i siostrą z Białorusi. Jest patriotą białoruskim, uciekinierem drżącym o losy swojego narodu. Polskiego patrioty dawno nie widziałam.

29 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Zaproszenie na pogrzeb

Długo zastanawiałam się, czy zapraszać Państwa. Ostatecznie moja kariera, moje felietony i mój pępek świata. Moja kariera felietonistki w Stefanie dokonała żywota. Gdy czytają to Państwo już dawno otr

Co powiedzieć Ś

1.  Miało być walentynkowo, tylko że ja nie jestem miłosna i szybko doszłam do wniosku, że nawet nie mam kogo wyśmiać, dlatego egoistycznie o moich zagwozdkach. Co powiedzieć Ś.? Ostatnio stanęłam prz

bottom of page