Po półtora roku pandemicznego zamknięcia miło jest spędzić czas na oglądaniu kabaretu. Szkoda tylko, że takim dziwacznym spektaklem okazała się tegoroczna debata potencjalnych przewodniczących V LO. I choć warto z niejakim pobłażaniem podejść do ludzi, którzy dopiero wylegli ze swoich nor i nie do końca wrócili do rzeczywistości, proponuję przyjrzeć się krytycznie dzisiejszym występkom naszych w s p ó l n y c h kandydatów.
Partia Magika, co pojawia się i znika – a w naszym wydaniu nawet nie do końca się pojawia – jest reprezentowana przez Margaretę Kąkol i Antka Podgórskiego. Głównych postulatów w zasadzie chyba nie ma, ale mówię “chyba”, bo – jak na magików przystało – tak zaczarowali, tak zakręcili, że nawet mi w głowie zamieszali. Z tego, co zrozumiałam, zamierzają stworzyć mosty i odkrywać Amerykę na nowo, pomimo że instytucje do tego stworzone działają – fasadowo bo fasadowo, ale jednak. Ta partia ma nieco czerwone zabarwienie, w wypowiedziach Margaret często pojawiały się sformułowania: nasze postulaty, wspólnymi siłami etc. O Antonim dowiadujemy się tylko z postu na FB, bo na debacie przywdział pelerynę niewidkę i na tym zakończył się jego występ.
Zgoła inne stanowisko zaprezentowało Stronnictwo Prezydenckie, traktujące swój urząd nadzwyczaj poważnie, zakładając 4-letnią kadencję i nieograniczony budżet. Mateusz Wasilewski i Gosia Wójtowicz, jak na prawdziwych polityków przystało, pięknie się wypowiedzieli i de facto nic nie powiedzieli. Aby zrealizować ich wspaniałe postulaty, takie jak zaplecze chemiczne, fizyczne i zagospodarowanie strychu, trzeba by chyba poprosić biol-chemy o wyhodowanie kury znoszącej złote jajka i osobiście zreformować Ministerstwo Oświaty.
Kandydat Odgrzewanego Kotleta i jego zastępczyni, aka Wojciech Stojek i Izabela Fiuk – jak pseudonim wskazuje – zaserwowali nam odgrzanego kotleta. Żeby było jasne: jeśli jest dobry, to nawet odgrzanym kotletem nie pogardzę; jednakże pod warunkiem, że nie odgrzewa się go w mikrofali. Bo kontynuacja to jedno, rozgrzebywanie – drugie. Gdybym miała pewność, że ten kotlet nie rozciapcia się po całej kuchni, byłabym nawet chętna, ale w mojej opinii nie mamy żadnej gwarancji na to, że Wojciech przy pomocy Izabeli dokończy to, co pragną kontynuować. Jedynym nie odgrzanym planem, jaki proponują, jest reformacja WSO: ciekawe, ale zbyt trudne danie dla tak mało doświadczonych szefa i wice-szefa kuchni.
Ostatnim, dość tragicznym, kandydatem jest nasz Funny Guy, Marceli Greinke. Czy taki funny? No cóż, niekoniecznie. Żart o wersalce w WC jak guma żuta po 45 minutach twardnieje w ustach i wywołuje mdłości. Reszta n a s z y c h postulatów nie była dostatecznie wymęczona, aby zapaść komukolwiek w pamięć. Tragedia tego kandydata nie polega jednak na tym, że postać kreowana na śmieszną wcale nie jest śmieszna, tylko na tym, że kandydatura ta w zasadzie mogłaby mieć sens, gdyby tylko odwrócić stosunek żarcików do konkretnych odpowiedzi. Teraz jednak Marceli nie może przestać odgrywać tej roli i nikt nie potraktuje go jako poważnego kandydata.
Może zdawać się, że zbyt uszczypliwie podeszłam do n a s z y c h kandydatów, więc aby ocieplić swój wizerunek, przytoczę najlepszy moim zdaniem postulat. Plan Margarety Kąkol „planujemy zostawić naszą Marysię [Gofron]” jest w mojej opinii idealny. Zatem pozwolę sobie zasugerować inne rozwiązanie: postawmy „X” przy Marysi Gofron.
Kommentare