top of page
  • Marco

HOMO SENTIENS, CZYLI CZŁOWIEK CZUJĄCY - wywiad z psycholożką - dr Katarzyną Marią Bogdanowicz

Marco: Dzisiejszy temat wywiadu dotyczy emocji, a szczególnie tych uciążliwych i niechcianych, jak złość czy smutek. Nieraz przejmowały nad nami kontrolę, przez co wpadaliśmy w tarapaty (lub na szczęście nie). W rozgryzieniu tej trudnej sprawy pomoże nam psycholożka i psychoterapeutka w trakcie szkolenia - Pani dr Katarzyna Maria Bogdanowicz – osoba o dużym doświadczeniu, które zdobyła między innymi w Ogólnokształcącym Liceum Programów Indywidualnych (OLPI) w Gdańsku-Oliwie, Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych im. Stanisława Kryzana w Starogardzie Gdańskim oraz na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Ukończyła również studia podyplomowe "Psychologia Kliniczna" na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Co ciekawe, jest również absolwentką V Liceum Ogólnokształcącego. I sama na początku lat 90-tych była redaktorką czasopisma wydawanego w VLO pt. „Prześwit”. Dziękujemy bardzo, że zechciała Pani pomóc nam rozwikłać zagadkę emocji. Po co w ogóle ludzie mają emocje?


Katarzyna Bogdanowicz: Pozwól, że zanim odpowiem na to pytanie, zrobię krótki wstęp. Emocje czy uczucia często sprowadzamy do naszego ogólnego samopoczucia, które może być dobre lub złe. Dlatego typową odpowiedzią na pytanie: „Jak się czujesz?” jest: „dobrze” lub „źle”. Jednak kiedy przyjrzymy się tej kwestii bliżej, okazuje się, że świat naszych uczuć jest dużo bogatszy i wcale nie jest prawdą, że każdemu z nich można przypisać znak pozytywny lub negatywny. Dobrym przykładem jest zaskoczenie. Naukowcy zasadniczo zgadzają się, że uczucia ludzi na całym świecie niezależnie od kultury, w której żyją można sprowadzić do 7 podstawowych: szczęście, zdziwienie, gniew, wstręt, strach, smutek i pogardę. Jednak chyba niewielu z nas zgodziłoby się z tym, że wymieniony zbiór wystarcza do opisania tego, co dzieje się w naszym wnętrzu. Poza tym sprawa jest o tyle skomplikowana, że uczucia nie występują w próżni. Towarzyszą im zwykle określone reakcje fizjologiczne, procesy poznawcze (nasze myśli itd.) i reakcje behawioralne. I teraz wracam do Twojego pytania: „Po co w ogóle ludzie mają emocje?”: reakcje emocjonalne sprawiają, że koncentrujemy się na wybranych bodźcach. Wyobraźmy sobie, ile takich bodźców dociera do naszego układu nerwowego w każdej minucie. Jednak nie wszystkie zauważamy i tylko niektóre wywołują emocje. Jednocześnie reakcje emocjonalne można traktować jako rodzaj sygnału, który informuje jednostkę o jego stosunku do bodźca (np. źle się tu czuję, bo nie podoba mi się to miejsce). Silne pobudzenie emocjonalne wywołuje reakcje fizjologiczne, które ma za zadanie zmobilizować organizm do działania. Gniew czy strach aktywują układ reakcji alarmowej organizmu, który automatycznie przygotowuje organizm na niebezpieczeństwo.


M: Często powiemy parę słów za dużo lub zrobimy coś głupiego, po czym mamy ogromne wyrzuty sumienia. Dlaczego dajemy się ponieść tym emocjom i nie jesteśmy w stanie myśleć racjonalnie?


KB: Wcześniej wspomniałam o układzie reakcji alarmowej organizmu. Układ ten jest automatyczny, co w świetle psychologii ewolucyjnej sprzyja przetrwaniu naszego gatunku. Stres powoduje wydzielanie hormonów: adrenalinę i noradrenalinę, które pobudzają narządy wewnętrzne do wydzielania cukru do krwi, powodując podniesienie ciśnienia, zwiększenie wydzielanego potu i inne reakcje fizjologiczne. Kiedy znajdujemy się w niebezpieczeństwie, nie ma czasu na spokojną refleksję. Aby przetrwać, trzeba wybrać jedną z 3 reakcji: atak, obronę lub ucieczkę. Tego typu działania sprawdzały się niewątpliwie w większym stopniu w poprzednich epokach, kiedy homo sapiens częściej był narażony na niebezpieczeństwo fizyczne. Jednak obecnie świat wydaje się być bardziej skomplikowany, a człowiek rzadziej ucieka się do fizycznej przemocy jako sposobu rozwiązania konfliktu. Jednocześnie częściej zdarza się, że czyhające na nas niebezpieczeństwo, a także nasza reakcja (atak, obrona czy ucieczka) ma charakter psychiczny.


M: Załóżmy, że ktoś na nas krzyczy: albo również podnosimy głos, albo zalewamy się łzami i nie jesteśmy w stanie nic odpowiedzieć we własnej obronie. Istnieją jakieś sposoby, aby zapobiec traceniu kontroli nad sobą, żeby jak najszybciej wrócić do „trzeźwego” myślenia?


KB: Osobiście reprezentuję podejście poznawczo-behawioralne. Ważne, aby w takich momentach nie pozwolić przejąć nad sobą kontroli wspomnianemu układowi reakcji alarmowej organizmu, lecz dać sobie chwilę czasu i uwagi. Jeśli to możliwe, warto na 15-30 min. odizolować się od innych ludzi (np. oddalić się w spokojne miejsce). Jeśli są warunki, usiąść lub położyć się i spokojnie pooddychać. W tym czasie dobrze jest skupić się na swoim ciele, analizując wszelkie rejestrowane doznania fizyczne (np. poprzez uważny „skan ciała” od czubka głowy aż do stóp). Spróbować nazwać (w umyśle) odczuwane uczucia. Wyższą szkołą jazdy jest wyodrębnienie ciągu: myśl-uczucie-reakcja fizjologiczna. Np. myśl: „on mnie obraża”. Uczucie: smutek i gniew. Reakcja fizjologiczna: napięcie w ciele, szybkie uderzenia serca, potliwość. Warto też zawsze pamiętać o tym, że myśli to myśli, a uczucia to uczucia. Nie należy mylić ich z rzeczywistością. Myśl „on mnie obraża” nie musi pokrywać się z faktycznym stanem rzeczy, ale może wywoływać intensywne, przykre uczucia. Warto mieć na uwadze, że natura uczuć jest taka, że z czasem ich oddziaływanie słabnie. Dlatego zanim zrobimy coś, czego możemy później żałować, warto przeczekać ten najtrudniejszy moment.


M: Czy można uczyć się zachowania spokoju inaczej, niż praktyce? Jakieś techniki, które umożliwią uniknięcia sytuacji, w której już straciliśmy kontrolę?


KB: Mam złą wiadomość: nauka zawsze wymaga praktyki;-). Jeśli chodzi o techniki, które pomagają lepiej zarządzać emocjami, to polecam bardzo popularny obecnie mindfulness, czyli trening uważności, który warto poprzedzić psychoedukacją dotyczącą m.in. nazywania emocji. Rzeczywiście problemem jest, że kiedy jesteśmy w stanie silnego wzbudzenia, rzadko myślimy racjonalnie. Pomimo przeszłych doświadczeń trudno nam uwierzyć, że ten przykry stan jest przejściowy. Np. wiele osób cierpiących z powodu fobii wierzy, że lęk i napięcie, które odczuwają nie tylko nigdy nie minie, ale będzie nieustannie narastał aż doprowadzi do zawału serca lub nawet śmierci. W rezultacie wkładają dużo wysiłku w celu uniknięcia sytuacji wywołujących taki stan. Tymczasem zarówno nasze osobiste doświadczenia, jak i spostrzeżenia psychoterapeutów oraz badania naukowe dowodzą, że unikanie tylko pogłębia problem. A jedną z najbardziej skutecznych metod terapeutycznych, wykorzystywanych w leczeniu pacjentów z fobią jest stopniowe ich oswajanie z bodźcem, które ją wywołuje, czyli tzw. desensytyzacja (odwrażliwianie).


M: Czy chce Pani dodać na zakończenie coś od siebie? Puentę, z którą zostawiłaby Pani uczniów lub/i własne przemyślenia.


KB: Uczucia są ważne. Np. lęk może być dla nas sygnałem, że coś nam zagraża, a gniew, że ktoś przekroczył nasze granice. Nie uciekajmy od uczuć w: zaprzeczanie, intelektualizację czy alternatywne stany świadomości. Nauczmy się je rozumieć, akceptować i im towarzyszyć. To trudna umiejętność, ale myślę, że jeśli powiem, że jedna z najważniejszych w życiu, naprawdę nie przesadzę, ponieważ każdy z nas jest w tym samym stopniu homo sapiens co homo sentiens (człowiekiem czującym).


M: Z głębi serduszka dziękujemy Pani za podzielenie się z nami wiedzą ^^ Na pewno nie jeden uczeń wykorzysta wspomniane rady, dzięki czemu łatwiej będzie mu żyć ze swoimi emocjami. Życzymy Pani miłego dnia.


181 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page