Tekst nadesłany anonimowo.
Jeżeli pozwolicie, pominę nudny wstęp z podziękowaniami za to, że tu weszliście (co nie zmienia faktu, że jest mi niezmiernie miło). Temat jest nam wszystkim znany, czyli: „Dlaczego nie poleciłbym lektury H. Sienkiewicza „Potop” współczesnej młodzieży?”. Całe wypowiedzenie można byłoby streścić w dwóch słowach: „bo tak”, co oddałoby istotę rzeczy, jednak postanowiłem się wysilić i przybliżyć wam racjonalne argumenty, według których nie warto sięgać po tę lekturę. Sienkiewicza każdy zna już od podstawówki, gdy męczył się z przydługimi opisami „W pustyni i w puszczy” (gdyby je usunąć, byłaby to jedna z lepszych lektur i zarazem o połowę krótsza) i denną fabułą „Quo Vadis” (które i tak było lepsze niż „Potop”, lecz o tym później). Jednak żadne z nas nie spodziewało się tak ogromnej tragedii, która czekała na nas w liceum.
„Potop” można porównać do niskobudżetowej książki miłosnej dla nastolatek. Postacie są tak schematyczne, że nawet w randomowej powieści 10-latki z Internetu na Wattpadzie doszukam się bardziej rozbudowanego charakteru (błędów gramatycznych pewnie też). Oleńcia, XVII-wieczna pick-me girl, która ni z gruchy, ni z pietruchy zakochuje się w Kmicicu i choć on łamie wszelkie zasady moralne, które ona wyznaje (a przy tym serce), spala wieś rodziny, niszczy obrazy przodków, „zdradza” naród, dalej widzi w nim promyki nadziei (chociaż jest ciemno jak nie powiem gdzie). Udaje niezależną, czystą kobietę, ale tak naprawdę wystarczy, że ktoś jej szepnie słówko, a już zmienia swoje zdanie (Przykład? Albo koledzy, albo ja, hmpf). Idąc dalej, mamy Kmicica, którego stan emocjonalny jest bardziej niestabilny niż życie samotnej matki z trójką dopiero co urodzonych dzieci. Sienkiewicz chciał go przedstawić jako postać dynamiczną, jednak wyszedł mu z tego piękny zakalec, zamiast dobrego ciasta drożdżowego. Tak jak Aleksandra Billewiczówna jest bardziej płytka niż brodzik dla niemowląt, tak postać Kmicica jest tak napakowana spornymi cechami charakteru, że nie zmieściłbyś jej nawet w bezdennej torebce Hermiony. Raz imprezowicz, buntownik, wolna dusza, potem odpowiedzialny mężczyzna; umiera, a potem zmartwychwstaje (robiąc konkurencje dla Jezusa). Może autor starał się umieścić w nim wszelkie możliwe cechy, aby uzupełnić pusty charakter Oleńci?
Fabuła nie jest ani trochę lepsza. Na początku Sienkiewicz chwyta nas niczym pokeball, czytelnicy łatwo dają się złapać. Akcja, dynamika i dialogi rekompensują proste postacie oraz nieprzystępny dla nas język (do którego jeszcze później się odniosę). Płyniemy wraz z tekstem, aż do momentu opisu pospolitego ruszenia. Nasza nadzieja została brutalnie zgnieciona. Mimo tak smutnej rzeczywistości, chciałbym pochwalić autora, że tak długo wytrwał, trzymając nas w napięciu. W poprzednich lekturach już w pierwszych rozdziałach mówił nam „Hej, szykujcie się na przydługie opisy przyrody”. Tu mieliśmy nadzieję, że zostaliśmy schwytani przez profesjonalnego trenera pokemonów… Dowiadujemy się jednak, że naszym opiekunem jest ślamazara do kwadratu. Układ tekstu przypomina mi Quo Vadis. Mężczyzna się zakochuje, porywa swoją kochankę, która potem ucieka. Nieszczęśliwy chłopak załamuje się, wyżywa swoją złość na innych, postanawia ją odnaleźć. Wojownik dowiaduje się, że jego wybranka jednak go kocha, lecz chce, aby się zmienił i dopiero wtedy go pokocha. Ten na początku nie przyjmuje takiej opcji, lecz postanawia ją ponownie znaleźć. Ona ucieka, on ją goni, ona ucieka. Po drodze główny bohater bierze udział w serii zdarzeń, które wpływają na jego osobowość i mają motyw historyczny. Ostatecznie, przemieniony młodzieniec, odnajduje swoją ukochaną, która w końcu go przyjmuje, amen. Jeżeli element historyczny to jeden z głównych powodów, dla którego czytamy powieści Sienkiewicza, to wolę sięgnąć po reportaż, który będzie zawierał rzetelne informacje i źródła, niż po tę lekturę. Nie będzie w nim również Los wie ile makaronizmów, archaizmów i innych -izmów, które jeszcze bardziej odtrącają młodych czytelników.
Nieprzystępny język sprawia, że młodzież nie rozumie, co narrator lub dana postać ma na myśli. Trylogia ta najnormalniej nie wpasowuje się we współczesne czasy. Nie znajdziemy tam uniwersalizmu (a jeżeli tak, to fraszki Kochanowskiego w zupełności wystarczą, a nawet dadzą więcej). Nie potrzebujemy w obecnych czasach pokrzepienia na duchu, uświadomienia nam naszej narodowości, zbliżenia z ojczyzną. Nie widzę najmniejszego sensu w czytaniu tej lektury. Quo Vadis dało nam taki sam przekaz, jak Potop. Z resztą, na półkach biblioteki znajduje się o wiele więcej pozycji, które mogłyby nas bardziej rozwinąć i również umilić czas. Czytając Potop, młodzież brnie przez nudne opisy, dialogi, monologi, potykając się o nieznane im słownictwo. Wcześniej wspominałem, że Quo Vadis było bardziej przystępne. Dlaczego? Ponieważ była to krótsza wersja Potopu. Nie mieliśmy tak długiej drogi, aby dojść do końca powieści i dzięki czemu nas zapał wystarczał, aby ją przeczytać. Ogromne rozmiary książki (a dokładniej trzech ksiąg) sprawiają, że już na start odechciewa się ją otwierać.
Starałem się znaleźć argumenty, aby przeczytać tę powieść. Jedyny, który przyszedł mi do głowy, to zapoznanie się z tym utworem, aby dowiedzieć się, czym jest badziewna książka :D. Męczyłem się z historią pospolitego ruszenia i wspomnień wojennych. Jednak w żaden możliwy sposób nie mogłem się zachęcić, by zagłębiać się dalej w historię Kmicica i Oleńci (szczerze trudno się w nią jakkolwiek zagłębiać). Fabuła be, postacie be, opisy be, język be, przekaz be. Mógłbym wymieniać tak dalej, jednak nie chcę tworzyć pokaźnego stada owiec czy baranów (sami sobie wybierzcie czego). Osobiście odradzam czytanie lektury. Lepszym rozwiązaniem jest obejrzenie filmu (który trwa tylko 2,5 godziny, co w porównaniu z czytaniem książki to pikuś). Możecie mieć odmienne zdanie, każdy ma swoje gusta i guściki. Zakładam jednak, że wiele osóbek ma podobne zdanie do mojego.
Miłego dnia wszystkim i smacznej kawusi c: (pro tip: nie bierzcie cappuccino w sklepiku szkolnym z mlekiem owsianym, bo w ogóle pianki nie ma. Lepiej się opłaca wziąć kawę białą)
Wasza krówka
Comments