Scena VI
Leśna dróżka przechodzi wzdłuż sceny. – Gdzieniegdzie na ziemi puste butelki i paczki po papierosach. – Po lewej stoją Remus i Jęśko. – W głębi pośrodku, opiera się o drzewo Stachurski. – Po prawej stoją Rafał i Aleksander.
Aleksander Pokonasz go, Rafale Twardoręki, Zadarł z tobą to otrzyma męki. Rafał Nawet nie krzyknie, po jednym hicie zejdzie.
Aleksander On masą na tobie usiądzie, Jeśli na szarże w nogi nie będziesz uważał
Rafał Szybko go rozwalę, na strategię nie będę rozważał.
Aleksander Trzymaj go na dystans swoimi prostymi I wstrzymuj jego zapał atakami ciągłymi.
Rafał Szybko skończę walkę, to i do domu zdążę na zupę.
Aleksander Słuchaj. Miałem ci dać porządnego kopa w dupę, Jeślibyś sprawiał problemy w zrozumieniu powagi walki.
Rafał Weź, nie rób z siebie jakiejś mojej mamy gadającej lalki.
Aleksander Myślę, że gdy ją obrażę, to będziesz bardziej rozgrzany.
Rafał Weź, nie wjeżdżaj mi na mamę.
Aleksander (śpiewająco) A ja mam w to wyrąbane.
(Rafał wkurzony zaczyna przenosić cieżar z nogi na nogę, Aleksander wystawia mu dłonie i Rafał zaczyna w nie boksować)
(Po lewej Jęśko i Remus palą papierosy i rozmawiają)
Jęśko Jakiś plan, co zrobisz po wygranej tego ciecia, Tak, żeby nie była to porażka tysiąclecia?
Remus Wymyśliłem genialny plan, tak genialny, jak Azjaci wymyślili Ramen.
Jęśko Chińczycy dokładnie.
Remus Właśnie przecież wiedziałem. Tak to obmyśliłem, że go zamęczę na amen.
(Jęśko zaskoczony wypluwa papierosa z buzi)
Jęśko Wisisz mi fajkę. (zastanawia się) To w sumie dobrze, że się teraz rozgrzejesz i dotlenisz, Na kondycję z nim wygrasz i lampę jego chwały ociemnisz.
Remus (nie rozumiejąc) Po co lampa w dzień?
Jęśko (drapiąc się po głowie) Wiesz co, nie myślałem, żebyś jakoś specjalnie chronił ciemień…
Remus Też tak myślałem.
Jęsko Taka część głowy, znasz? Ale teraz wiem, że nie musisz.
Remus Aha.
(Aleksander odchodzi od Rafała i idzie na środek sceny, Stachurski podchodzi do niego i przywołuje ręką Jęśko, Jęśko wyjmuje papierosa z ust Remusa i gasi go butem, podchodzi na środek)
Jęśko Co tam zakol, wazelina przygotowana?
Aleksander Wpierw usłyszałem, jak twa głupota jest wygadana, Wtem chciałem coś powiedzieć o twych wątłych ramionach, Ale potem się przyjrzałem i czy to dupa, czy twarz z przodu na waszych głowach?
Jęśko Dobra, nie przyszedłem cię chwalić, ale sprawdzić czy walczyć da się
Aleksander U nas da się, a u was?
Jęśko U nas jeszcze bardziej się da!
Aleksander A zasady honorowej bitki znacie?
Jęśko Tak, znamy tak, że aż się posracie.
Aleksander Po smrodzie stwierdzam, że to już za wami. (jak by ogłaszał wszem i wobec) Więc bez podcierania zaczynacie (na stronie, do Stachurskiego) Stachu, słuchaj, masz tutaj za starą przyjaźń i za wygraną walkę Rafała taki prezent.
Stachurski Nie ma lipy stary, da się zrobić
(Aleksander daje zawijkę pieniędzy dając grabę Stachurskiemu)
Jęśko (na stronie do Stachurskiego) Wiesz co, nie znamy się, ale niech ten pojedynek nas nie dotyczy, ale tu masz za wygraną.
Stachurski Robi się szefie, nie zawiodę.
(Stachurski kiwa głową do Aleksandra i Jęśko, ci mu odpowiadają skinieniem i wracają do swoich podopiecznych, szepczą im coś do ucha, a Rafał i Remus po szepcie stają w bojowych pozach idąc do siebie nawzajem)
(Na scenę od lewej [czyli tam gdzie stoją Aleksander i Rafał] wbija Ekipa: Chójnaś, Sokół, Konrad, Adrian, Michał, Paziu, Gabriel i Patryk, śpiewają podczas wchodzenia niskim tonem)
Ekipa (śpiewa) Wbijamy na boisko, Nikt nas nie pokona. Armia J-Remus To dla nas Polona. Polona klub Polona kluuub
(Rafał wkurzony stąpa do Ekipy, Aleksander podchodzi do Ekipy śmiejąc się zaskoczony, Stachurski zniesmaczony, Remus przestraszony i zdziwiony, Jęśko zdziwiony)
Rafał Co wy tu od janiepawlacie? Jesteście ułomni, czy macie na oczach gacie?
(Ekipa wita się z Aleksander podając sobie grabę po kolei, każdy z Ekipy podchodzi do Rafała, on podaję rękę obojętnie, Remus podchodzi do Jęsko i zaczynają szeptać, Stachurski zakłada ręce na biodra i tupie stopą zniecierpliwiony)
Sokół Luzuj gumę Rafał.
Konrad Przyszliśmy tylko popatrzeć.
Adrian Lepiej pokaż czy ty przypadkiem nie obsrałeś zbroi.
Rafał Nic z tych rzeczy
Michał (ironicznie karci palcem) Ktoś tu chce coś ukryć i się w nerwach troi.
Rafał Ach, to tacy jesteście, że na słowo ni wiara. Dobrze, podziwiajcie moją męskość, ale potem od walki mi wara.
(Rafał zdejmuje krótkie spodenki, ukazuje majtki z napisem firmy: ,,UŁOMO’’)
Michał (szyderczo podekscytowany) Aaa, UŁOMO…
(Ekipa śmieje się z Rafała)
Michał (kontynuuje) Jednak, to nikt z nas, ale tam jest ułomny.
Sokół (podchodzi do Rafała i obejmuje go ramieniem) Ułomny, nie ułomny, ale nikt z nas nie pochwalił jaki Rafał jest niezłomny. Utrzymuje powagę, kamienna twarz, mimo; że przeciwnik słaby ponad słaby.
Rafał (zdejmuje ramię Sokoła) Mówiłem wam, że macie nie przychodzić, jak tam się wnerwią, to na fajki nie ma rady.
Konrad (mruga porozumiewawczo do Rafała) Rafał, nie kracz, bo może nawet zwycięska ustawka nie odnajdzie zguby. Żeby to przewidzieć, każdy z nas jest za słaby, tak jak Patryk na balet jest za gruby.
Patryk (śmiejąc się) Ja na balet? Do czego to dzisiaj doszło, co jeszcze, może policji wjazd?
Paziu (oburzony) Co jak co, ale to ty myszkę od kompa obsługujesz stopą, więc pod balet jakiś masz podjazd.
Remus (wykrzykuje) Ej, Rafał, niech koledzy spadają stąd migusiem!
Rafał (odpowiada) Widzę, żeś zestresowany, idź zrób sobie dobrze z tatusiem.
Aleksander (do przybyłych) Niech będzie tak: możecie tu zostać…
Sokół (przerywa) I robić zakłady, co to za walka bez zakładów!
Aleksander (kontynuuje) …dobrze, i robić zakłady. Ale jak coś odwalicie, to dostanę od tego grzyba wykłady… (wskazuje na Jęśko) O zasadach honorowej ustawki. Będąc koło niego jeszcze dostanę jakiejś infekcji, Więc ma być tu spokój i nie ma być robionej żadnej filmowej kolekcji. Jasne?
(Rafał potakuje głową, Ekipa odpowiada niechętnie chórem: ,,jasne’’. Następnie siada po lewej stronie sceny, a Rafał i Aleksander podchodzą do Stachurskiego, potakują sobie głowami. Stachurski przywołuje ręką Remusa i Jęśko, ci podchodzą)
Sokół (staje na pniu drzewa, wykrzykuje, z ręką w górze pocierając palce) Zakłady, zakłady! Tylko waginy wybrać, zwycięzcy nie dają rady! Chójnaś, na co czekasz, zbieraj jak na gangstera przystało haracz.
Chójnaś (uprzedzająco) E, e, e zyskami razem się dzielimy, żebyś nie był głupa palacz.
Sokół (sarkastycznie) No jasne Osawski Bad boy’u, ja się boję zemsty ludzi twojego pokroju.
(Chójnaś staje z groźną miną i założonymi rękoma przed Sokołem, przyjmuje do reki od każdego z Ekipy pieniądze z poprzedzonym komentarzem: ,,Na Rafała”)
(Jęśko odchodzi od Remusa i podchodzi do Sokoła)
Jęśko Ej, czekajcie. (szeptem do Sokoła) Wy sobie tak nie pogrywajcie, Ja też chcę sobie do kieszeni dodać, Więc chcę na Rafała zabukmacherować.
Konrad Nie powinieneś na Remusa przypadkiem obstawić stawkę?
Jęśko (oburzony) Ty spójrz na waszego konia, Remus może, co najwyżej śmiechem z niego samego zrobić czkawkę. Z resztą, to jego pieniądze, Coś z tej walki wyciągnie więcej niż guzy, bo ja tak jak on o zwycięstwo nie bredzę.
Patryk Całkiem logiczne, podoba mi się.
(Ekipa przytakuje, Jęśko daje pieniądze Chójnasiowi z poprzedzonym: ,,Na Rafała” i odchodzi do Remusa)
(Konrad znajduje monetę na ziemi, podnosi ją)
Konrad O! Pieniądz! (oglądając monetę) To niech chociaż ta moneta w słońcu się mieniąc, Pójdzie na konto Remusa. Jedyna pójdzie na niego, nawet nikt nie przymusza.
(Aleksander i Rafał podchodzą do Stachurskiego, znowu wszyscy kiwają sobie głowami. Rafał i Remus przyjmują bojowe postawy, a Aleksander i Jęśko obserwujące postawy. Stachurski przechodzi pomiędzy Rafałem i Remusem w stronę widowni, z rękoma w górze, jakby trzymał karton)
` Stachurski (przechodząc) Runda pierwsza!
(Stachurski podnosi koszulę odsłaniając klatę, piszcząc jak dziewczyna, zbiega szybko prawą prawą stroną za walczącymi, wbiega na poprzednią pozycje pomiędzy walczącymi i obserwuje walkę)
(Remus zaczyna przeć na Rafała, robi młynek z pięści i wali nimi przedramiona Rafała)
Michał (szeptem do Adriana) Słuchaj, ja będę nagrywał, a ty mnie kryj. Tylko wydasz nas, jeśli będziesz miał uśmiechnięty ryj.
Adrian Spokojnie, Michale, wylepi emu
Michał Co wyklepiesz, takiej walki już nie zobaczysz.
Adrian (wyjmuje telefon) To weźmiemy zdjęcia ode mnie i film będziemy kreować.
Michał Sprytnie, ale teraz stawaj. I nie gadaj.
(Michał kuca za Adriana, wyjmuje telefon i nagrywa z włączoną lampą
(Rafał przechodzi do zwarcia Remusem, chwytają się jak niedźwiedzie i próbują nawzajem obalić)
Patryk (oburzony) Nie tak gejowsko, co to jest?!
Adrian (sztucznie dramatyzuje) NO WŁAŚNIE, CO TO JEST?!
(Michal robi face palm na odpowiedź Adriana)
(Rafał w ścisku podcina nogą Remusa i go powala na ziemię, Ekipa zachwycona)
Jęśko Robi się gorąco!
(Rafał już ma uderzać Remusa w dosiadzie, gdy na scenę wchodzą Ela i Mela z papierosami w rękach, Michał chowa telefon)
Ela No cześć, co tu chłopacy macie za porachunek?
Mela Ej, no patrz, Ela, pedziom przerwałyśmy stosunek.
Ela Ty, no racja Mela.
(Rafał i Remus wstają, Rafał jak gdyby nigdy nic, otrzepuje się z kurzu, Remus robi to nerwowo)
Patryk (oburzony) Przecież to nie ma sensu, mówienie: ,,pedziu’’ To zdrabnianie obraźliwości, to tak jak byście mówiły: ,,gwałciu’’ ,,Och, ten gwałciu, on tylko tak lubi zaczepiać dziewczynki’’, co nie Rafałciu?
Ela Boże Łuki, co ty masz za znajomych, jakby wzięli halucynki. Głupoty gadają, po ziemi się tarzają, gorzej niż Sosnowiec.
Konrad (do Aleksandra) On ma na imię Łukasz?
Aleksander Chyba tak, ja tylko grzecznościowo mówiłem do niego: ,,Grzybie’’.
Mela A może rzeczywiście braliście i ukrywacie gdzieś tu jakiś purchawiec?
Rafał Dobra dziewczyny, fajnie się gadało, ale mamy tu do obgadania męskie sprawy. Zabierzcie ze sobą też Łukiego.
(Rafał podchodzi do Eli i Meli z otwartymi ramionami, zaganiając je za scenę)
Ela Łuki, idziesz z nami na tego fajka, a może masz jeszcze trawy…
Jęśko (karcąco) Dobra idziemy, już nic więcej nie mów.
Ela Dobra Łukasz, co ty taki dziś nerwowy?
(Mela muska palcem po klacie Rafała)
Mela Jak skończysz, Rafał, to możesz do mnie… i do nich dołączyć jak chcesz.
Rafał Dobra, dobra, dziewczynę już mam,
Mela Ale no wiesz…
Rafał Nim dołączę, to prędzej umrę.
Mela (wkurzona) A to idź w glizdu… wijąca się.
Ela (do Meli) Idziemy Mela czy nie?
(Mela dochodzi do Eli i Jęśko, razem wychodzą ze sceny)
Rafał (do Stachurskiego, strzelając kostkami w pięści) To co wracamy do poprzedniej pozycji?
Stachurski Prędzej twoja stara tam wróci, koniec rundy zawdzięczacie tej rewizji. No co się gapicie jak szpak w narząd płciowy, ustawić się!
(Rafał i Remus przybierają postawy bojowe, Stachurski przechodzi pomiędzy nimi tak jak wcześniej, mówiąc przeciągle: ,,Runda druga!”, przebiega za z tyłu tak jak wcześniej na poprzednią pozycję by obserwować walkę)
(Rafał znów przybiera obronną postawę, Remus naciera. Remus zaczyna się męczyć i po którymś ciosie zahacza za koszulkę Rafała, przez co ta zachodzi na twarz Rafała zasłaniając mu widok, Remus to wykorzystuje i zadaje ciosy, Stachurski rozdziela walczących)
Stachurski Mundurowy, walczymy czysto, bez policyjnych sztuczek.
(Rafał rozrywa koszulkę, którą miał na sobie odsłaniając klatę, ryczy wściekle
Rafał Tak chcesz się bawić? To dostaniesz za swoje!
Adrian Dobrze, Rafał, ogień!
Aleksander O to chodzi, otóż to!
(Stachurski wznawia walkę, Rafał wjeżdża koleniem w Remusa jak wcześniej w Patryka, Remus niefortunnie się broni, podnosząc jedną nogę, Rafał zadaje ciosy w brzuch, Remus cofa się zgięty w pół z bólem, Ekipa wzdycha z przejęcia)
(Remus obrzyguje Rafała)
Remus (z bólem) Wy kurtyzany! Ja jadłem!
(Remus ucieka ze sceny)
(Ekipa z uradowaniem skacze na Rafała, ale po chwili się cofa z obrzydzeniem)
Rafał Patryk, chodź no tutaj!
Patryk (zrezygnowany) Co znowu chcesz?
Rafał Tylko chwileczkę to zajmie.
(Patryk podchodzi do Rafała, Rafał wyciera rzygowiny w Patryka, Patryk krzyczy cienkim głosem z obrzydzenia)
Patryk (wkurzony z nutką smutku w głosie) Czemu znowu ja?! A weź to ode mnie, spadaj Pantoflarzu.
Rafał Jak ty mnie nazwałeś, ale bym ci przywalił…
Patryk (przyjmuje bojową postawę) Co? Co? No dawaj.
Rafał Z przyjemnością ,,tak”, gdybyś był czysty to ,,tak”.
Patryk Tak, no to dawaj.
(Patryk podchodzi do Rafała bojowym krokiem, dostaje od Rafała kop w brzuch i zwija się z bólu)
Sokół (staje na pniu tak jak wcześniej) Panowie z mopami na głowie, a jako, że koniec walki to i bukmacher sprawiedliwy Oddaję w ręce własne, ciężko wypracowany zarobek pożądliwy.
(Chójnaś staje przed Sokołem z założonymi rękoma i butną miną)
Adrian Daj mnie więcej niż Sokołowi, ja się przyczyniłem jako trener… no prawie.
Aleksander To ja powinienem dostać dwukrotność w takim razie, a wszystkim rzucę na zdrowie (wyjmuje paczkę fajek)
Chójnaś Tak Czołowski! Chodź no tera zapodaj szlugiem.
Aleksander (wyciąga paczkę fajek) Niech ci Bóg Płuc ześle błogość tym strugiem.
(Aleksander daje po papierosie Chujnasiowi, Rafałowi, Konrad mówi, że nie pali; Patrykowi; Gabriel bierze szluga, zaciąga się i krztusi)
(Gdy Aleksander rozdaje fajki, Sokół daje za plecami pieniądze Adrianowi, oboje uśmiechają się porozumiewawczo)
(Michał przychodzi po swoją dolę, kiedy dostaje pieniądze na dłoń, wciąż daje znak ręką, że chce więcej. Sokół przez chwilę udaje, że nie rozumie, po czym go oświeca)
Sokół A no tak, premia dla ciebie Michał, no bo to ty przecież.
(Sokół dorzuca parę monet do ręki Michała, Michał uśmiecha się szyderczo ze szlugiem w buzi i odchodzi)
Gabriel (nieśmiało) To, że ja dostanę premię to jest chyba oczywiste jak amen w pacierz? (Konrad zastępuje mu drogę do Sokoła)
Sokół (udając, że nie słyszy Gabriela) Co Konrad? Tak dla ciebie, za twój ukryty entuzjazm.
(Konrad dostaje pieniądze i uśmiecha się kwaśno)
Konrad (melancholijnie) Tak łatwo jest zdobyć pieniądze, a tak trudno szczerze się zakochać ze wzajemnością.
(Paziu zastępuje drogę Gabrielowi do Sokoła)
Sokół I dla ciebie, Paziu, za to, że minął ci ukraińsko-nacjonalistyczny spazm.
Gabriel (próbuje przekrzyczeć hałas) Może ja też bym w ogóle coś dostał dodatkowo? (próbuje przecisnąć się przez tłum do Sokoła)
Sokół I dla ciebie Chójnaś, że dzięki tobie było tak wybuchowo.
(Sokół wkłada Chójnasiowi pieniądze w przednią kieszeń marynarki, Chójnacki bez wzruszenia wciąż stoi przed nim z założonymi rękoma)
Patryk A mi to co? No już odczep te lepkie łapki od mojego hajsu.
Gabriel (zrezygnowany) A dobra! I tak mam bogatych rodziców, oszczędzę sobie tego szajsu.
Sokół Każdy chce pieniędzy, nie każdy je zdobyć może.
Patryk Te akurat pracowicie zarobiłem, więc oddawaj, bo tu gorze.
(Sokół daje z niechęcią monetę po monecie do dłoni Patryka, po skończeniu Patryk zabiera niecierpliwie rękę)
Sokół A na co ty wydasz te pieniądze, co? Pewnie na wódkę i energetyki.
Patryk A co, ty masz lepszy pomysł?
Paziu (wykrzykuje zachwycony) Sokole! Jęśko nie wziął swojej doli przecież, bo poszedł.
Gabriel (z nadzieją) Czy to moment, gdy ja bym coś dostał, właśnie nadszedł?
Sokół No to trudno, że go nie ma, ale wszystkie pieniądze i tak podzieliłem dla was.
(Sokół zeskakuje z pieńka, słychać gęste brzęczenie monet u Sokoła przy skoku)
Rafał Tylko orła nie wywal, Sokół, a tak swoją drogą, to może coś by mi się dostało za udaną walkę?
Sokół No jasne, to dla ciebie (daje grabę Rafałowi)
Koniec Sceny VI
Scena VII
Podwórko szkole Zespołu Szkół Łagodności. – Dzwonek szkolny dzwoni. – Od prawej wchodzi na scenę Chójnaś z plecakiem, wymachuje radośnie kablami.
Chójnaś (beztrosko) Ta szkoła jest tak wspaniała, że kurka luj. Dzisiaj przez te osiem godzin od siódmej wyniosłem nie tylko depresję i choroby psychiczne, ale jeszcze kilka kabli RJ45. No to kolacja z kebaba na mieście i znowu dwie godziny wracania na Osawę autobusem, walona wieś. Idę w kimę, budzę się, zjadam śniadanie, uczę się do pierwszej, myję się i ubieram, znowu w kimę. Wstaje o piątej i wyjeżdżam, znowu dwie godziny, bo wieczny remont drogi i korki. Nauczyciel pewnie znowu zapomni o pierwszej lekcji, a na długiej przerwie obiad z hot-dog’ów ze sklepiku.
(od lewej na scenę wchodzą Strażnicy Miejscy prowadząc zakutych: Rafał, Michała, Adriana, i Aleksandra, za nimi Jędza rozpacza, Chójnaś na widok Straży Miejskiej gwałtownie chowal kable za plecy)
Jędza (rozpacza) Mojego biednego synka zaciągnęli do lasu i tam pobili, cóż za biedaczysko.
Rafał (prowadzony z trudem odwraca się do Jędzy) Pobiłem go, to prawda, trudno nie było z nim sam na sam, ale go nie zaciągnęliśmy. Sam zapraszał.
Jędza Nie pyskuj, gówniarzu! (do Strażnika prowadzącego Rafała) Do więzienia z tymi bandytami, proszę pana.
Chójnaś (do Michała, ironicznie) Co się stało, Michał, wyszliście za teren szkoły w czasie lekcji?
Aleksander Ty masz downa, czy tylko udajesz?
Michał (zmęczonym sarkazmem) Nie, to za niezałożony krawat i pognieciony mundur, więc popraw, bo ciebie też zgarną.
(Chójnaś szybko wyciąga z plecaka krawat, widząc to Michał i Adrian śmieją się do siebie)
(Z prawej wchodzą na scenę grupą Chłopacy z ZSŁ)
Chłopacy z ZSŁ (skanduja) P-D-W!
(Chójnaś z zastanowieniem na twarzy, poprawia mundur, gdy Jędza ze Strażą miejską i prowadzonymi znikają za sceną, tłum idze za nimi; aż w końcu tłumu nie słychać, Chójnaś doznaje olśnienia i robi face-plam)
Chójnaś A no tak, pozdrowienia do więzienia.
(Na scenę wchodzą zaniepokojeni Konrad, Paziu, Patryk i Gabriel)
Konrad (wstrząśnięty) Chójnaś, gdzie nasi? Co tu się wyrabia? Słyszeliśmy pozdrowienia do więzienia.
Chójnaś (żałobnie) To dramat, co tu się wydarzyło. Za brak krawatu i pognieciony mundur ich aresztowali, Więc lepiej i wy się poprawcie, by i was nie zabrali.
Patryk (szyderczą radością) A i dobrze Rafałowi, temu matko-rogaczowi!
Paziu (powolnie klaska, sarkastycznie) Brawo, właśnie potwierdziłeś, że Rafał z twoją matką spółkował.
(Gabriel śmieje się z Patryka, wszyscy z Ekipy dziwnie patrzą na Gabriela, ten przestaje się śmiać)
Paziu A to znowu Chójnaś, Tomasz Hajto aka krindż lil Young Snup Dog, Osawski Bad boy. (wita się z Chójnasiem podaniem graby)
Konrad Ej, panowie, to nie jest śmieszne, trzeba im pomóc.
Paziu Adam, to nie nasza sprawa, bagiety mogą pałkami nas zmóc.
Konrad (zgryźliwie) Boisz się dostać czymś w głowę, to weźmiemy kaski.
Patryk Konrad, nie wygłupiaj się, dostaniesz jeszcze kuratora i skończą się twe wrzaski.
Konrad (wkurzony) Ty na wygłupach akurat znasz się najlepiej, tchórzliwy worku treningowy. W życiu nie chodzi o przeżycie spod duszenia Rafała. Może przekazać ci to migowym?
Paziu Konrad, weź się ogarnij, znowu opowiadasz jakieś głupoty.
Konrad (wkurzony, przewraca głową lewo-prawo z niedowierzaniem) Chyba dawno w mordę od Polaka nie dostałeś, bo zaczynasz mieć pańszczyźniane suchoty.
Patryk (parska śmiechem) O nie, nie, nie to ty gadasz, jakbyś właśnie palnął się w łeb i było ci mało.
Chójnaś A ja mu wierzę i uważam, że powinniśmy ich uratować, to by nam przygodę dało!
(Konrad odchodzi na bok, by odetchnąć)
Gabriel To będzie prawdziwy Mission Imposible.
Paziu To co wy takiego planujecie zrobić, no słuchamy, tylko nic głupiego, bo rzygnę.
Chójnaś (zakłopotany) No ten…
Gabriel (również zakłopotany) Tak właśnie…
Patryk Tak, ja też chętnie wezmę udział w przygodzie, tylko opiszcie teraz i musi być oczywista.
Paziu (do Patryka) No przecież powiedziałem idioto, że słuchamy, ,,my’’ słuchamy. Rozumiesz?
Konrad (wraca z odetchnięcia, energicznie)
Sprawa jest bardzo klasyczna i czysta. Miejscy zabrali naszych do Dyrki, bo gdzie indziej. Zanim się rozmówią o ustawce, to o drzwiach pogadają, nie prędzej. Jeszcze wiecznie zajęta Ivanla plotkuje z koleżankami, Więc zanim stracimy okazję na uderzenie, czas spłynie godzinami. (uderza pięścią w otwartą dłoń) Patryk, ty jesteś ministrantem?
Patryk (dumnie) Już nawet lektorem.
Konrad Dobrze… (do Chójnasia) Ty, Chójnaś, dla niepoznaki będziesz kłapał ozorem. (pokazuje Patrykowi twarz Chójnasia) Taką dziewczęcą ma twarz, będzie zakonnicą.
Chójnaś (protestująco) CO?! Nie mam mowy, nie jestem dziewicą!
Konrad To będziesz grzesznicą. Dobra, Patryk ,idź na Plebanię, przynoś księciunia, ministrantów i jednej mniszki fatałaszki.
Patryk (zaskoczony) Co? ja? Ja nigdzie nie idę!
Konrad Idziesz i to migusiem, masz kop na szczęście. (daje kopa w dupę Patrykowi)
Patryk Ej!
Paziu I na odwagę. (daje mocnego kopa w dupę, z rozbiegiem, Patrykowi)
Patryk Ej, to bolało, zapłacisz za to.
(Chójnaś i Gabriel dają przymuszone kopy w dupę Patryka)
Patryk (z niechęcią) Dobra, dobra już idę.
(Patryk wychodzi ze sceny)
Paziu Ty na pewno masz jakiś plan?
Konrad Jakiś plan mam i to nie byle jaki stan.
Chójnaś I z takim wodzem, to będzie piękna śmierć.
Konrad Dokładnie, wrócimy z kratą albo za kraty! A teraz chodźmy pomóc Patykowi, bo znając go, stchórzy po drodze i się zesra.
(Wychodzą ze sceny)
Koniec Sceny VII
Scena VIII
Gabinet dyrektorski. – Z lewej drzwi obite materiałem. – Z tyłu duże okno na szkolne podwórko. – Po prawej duże dębowe biurko dyrektorskie, nakryte czerwonym obrusem, za nim krzesło na kółkach z podobnego materiału co obicie drzwi. – Z prawej na końcu biblioteczka na całą ścianę. – Rafał, Michał, Adrian i Aleksander siedzą na krzesłach przed biurkiem w stronę drzwi. – Remus siedzi też na krześle, po lewej pod ścianą, w stronę biurka.
(Rafał i Aleksander wpatrują się nienawistnie w Remusa, Michał ogląda sufit, Adrian ogląda swoje białe buty, Remus ogląda swoje paznokcie znudzony)
Rafał (patrzy na Remusa) Aleksander?
Aleksander (też patrzy na Remusa) Co Rafał?
Rafał Myślisz o tym samym co ja?
Aleksander Chyba tak.
(Rafał wstaje i spokojnie podchodzi do Remusa, Aleksander zaraz za Rafałem podchodzi do Remusa z drugiej strony, Remus parska śmiechem pod nosem, paznokcie ogląda dalej)
Rafał Czujesz to?
Aleksander Aha, czuję coś.
Rafał Ale to nie gówno.
Aleksander Racja, to padlina.
Rafał A jak taki zaczyna od kapowania na kolegów, to wiesz gdzie skończy?
Aleksander Konfident do wora, a wór do jeziora.
(Remus przestraszony na chwilę, ale próbuje udawać spokój)
Remus (pod nosem) Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz.
Rafał (praska śmiechem, do Aleksandra) Słyszałeś, jaki kozak? (do Remusa) W lesie się zesrałeś, co? Z resztą, co ja pytam takiej małpy nieogolonej, co uciekła z zoo.
(Słychać kroki szpilek i głośne stąpania obok, za sceny; wraz z nimi narzekanie Jędzy, Rafał zachęca Aleksandra ręką do wrócenia na poprzednie miejsca, siadają)
Głos Jędzy zza sceny To są bandyci, do więzienia z taką patologią trzeba.
(Rafał, Aleksander, Michał i Adrian na każdy zarzut parskają śmiechem)
Głos Jędzy zza sceny Nic tylko alkohol chleją, burdy pewnie robią w internacie. Pierwsze co robią po wstaniu, to sobie wódkę nalewają, a w ogóle wstają dopiero po południu. Nachodzą naszych chłopców z liceum mundurowego o wczesnych godzinach porannych. A i jeszcze na osobności pani powiem, że oni rogi robią i podbierają innym dziewczyny, Tak tylko słyszałam i pani mówię na prywatności.
(Odgłosy szpilek i głośnych kroków zatrzymują się)
Ivanka Spasiba, towarzyszko, sprawa jest w procesie trwania, U mnie nie ma na to czasu, proszę wot zaczekać.
(Na scenę przez obite drzwi wchodzi Ivanka pewnym krokiem, staje na środku sceny, zakłada ręce na siebie, kiwa lekko głową z rozczarowaniem, tupie stopą rytmicznie)
Ivanka (do Rafała) No, to znowu się spotykamy Panie Rafale.
Rafał Nauczyciele się zmieniają i roczniki mijają, a pani nadal w dyrekcji.
Ivanka (melancholijnie) Tyle tu już jesteście… Tak to dziwne, że jeszcze nie zostaliście wywaleni na zbity pysk z tej szkoły. (zastanawiając się) Właśnie, czemu jak zawsze się coś dzieje, tu musicie być tam akurat wy?
Aleksander Też chcielibyśmy to wiedzieć, pani dyrektor.
Adrian Pani nas od razu wzięła za winnych, bez w ogóle żadnych wyjaśnień, po historyjce Remusa,
Ivanka Bo was znam, kto inny mógł go zaciągnąć do lasu? Gabriel? Jak on nawet muchy nie skrzywdzi. Konrad to się zakochał, to on ma co innego w głowie, ten wasz Ukrainiec jest za chudy na Remuska, a Patryk za głupi, no to kto inny, jak nie wy?
Rafała My jesteśmy grupą, to rozumiemy, ale są jeszcze pierwszaki z nieogolonymi wąsami… Te dziewicze wąsy są zdradzieckie…
Ivanak (przerywa Rafałowi) Rozwaliliście drzwi, a teraz przenieśliście się na pobicia, biednego Remuska. Co dalej?
Rafał (zdąża wcisnąć się w pauzę w tyradzie Ivanki) Z tymi drzwiami, to nie my, akurat wtedy na przerwie jeszcze te pierwszaki były z nami…
Ivanka (przerywa Rafałowi, zacietrzewiona, wygraża palcem) Ty się nawet nie odzywaj, ty nawet nie zaczynaj, Tyle razy rozmawialiśmy na temat tych cholernych drzwi! (już spokojniej) Tak, jasne i te dzieciaki, co plecaki przeładowane książkami ledwo co podnoszą, mieliby zrobić taką dziurę w drzwiach, no proszę chłopaki… (z wyrzutami) Pewnie później bitwy gangów będą organizować, kto wie, może klej w lesie będą wciągać?
(Rafał, Michał, Aleksander patrzą w sufit i się tam rozglądają, Remus śmieje się pod nosem, Adrian otrzepuje buty)
Adrian (pod nosem, otrzepuje czyste białe buty) Już brudne, powinienem kupić nowe…
Ivanka (użalając się) Ale, żeby Remusia, przecież znacie się od podstawówki… Zrozumiałabym kogoś z maturalnej, wtedy to ho, ho, Rafał byłbyś szkolnym bohaterem, (wkurzona) Ale biednego Remusia?! (użalają się dalej) Wzięliście go do lasu i tam sobie zrobiliście ustawkę z nim. (zadziornie) Tak właśnie pewnie było co?
(Remus lekko zażenowany na twarzy i wtedy, gdy Ivanka mówiła: ,,Remuś’’)
Rafał Po pierwsze, to nie my zrobiliśmy w drzwiach wizjer. Ja bym obstawiał pierwszaki, zwłaszcza te, którym potrzebny jest fryzjer. A z Remusem to było tak, że umowa była wspólna, Żeby dokończyć wcześniejszą przepychankę i to była wiedza ogólna. Może pani sama zobaczyć, że walka była obustronna, (podwija rękawy i pokazuje podrapane i posiniaczone przedramiona) A chłopacy przyszli nas doglądać, to nie była moja obstawa ochronna, Jak twierdzi Remus, a bardziej jego matka.
Ivanka (spokojnie, do Rafała) I ty skończyłeś z tym, a Remusowi dostało się mocniej.
Rafał (kiwając potwierdzająco głową) Tak z grubsza było.
Ivanka (zadziornie, do Remusa) Czy tak właśnie pewnie było, co Remus? Od twojej matki słyszałam inną wersje.
Remus (niechętnie) No, dobrze! Tak właśnie było.
Ivanka (użalając się) No i co ja z wami znowu mam? Ustawki w lesie sobie organizują, dobre jaja. Co potem, co potem? Dobrze, to niech będzie najwyższy wymiar kary. Dla was wszystkich… obniżone zachowanie i nagana. (do Remusa) Teraz muszę to wszystko twojej matce jakoś wytłumaczyć.
(Ivanka podchodzi do drzwi, tuż przed nosem Ivanki drzwi się otwierają z uderzeniem o ścianę. W drzwiach stoi Nazistka, salutuje pośpiesznie, łączy pięty z tupnieciem i staje na baczność na widok Ivanki, Ivanka wkurzona tym, że mogła dostać w twarz.
Ivanka (po rosyjsku) Ostrażnije se etoj dwierju tovarishch, u nas uże jest… (patrzy na Rafała) Ocievidnyje probjely v postavkakh novogo iskusstva.
(Rafał wzrusza ramionami z niewinnością i niezrozumieniem)
Nazistka (przestaje salutować i kładzie rękę wzdłuż ciała, na baczność) Frau Direktorin, wir haben eine beunruhigende Angelegenheit, der Direktor muss sich darum kümmern.
Ivanka Vy, tovarishch, naoborot, tak i zanimaytes' takimi veshchami, a ne bespokojte menya imi.
Nazistka Aber…
Ivanka (przerywa Nazistcę) Nikakikh ,,Aber’’, ukhodi! (do siebie) Teraz to muszę iść, przeprowadzić rozmowę z gadającą ścianą
Nazistka Das ist die, Frau Direktorin!
(Nazistka obraca się na pięcie i odmaszerowuje za scenę, Ivanka wychodzi tuż za nią, słychać jak Ivanka się oddala, Nazistka zatrzymuje się tuż za drzwiami)
Głos nazistki za sceną Sznela, do środka, Pani dyrektor ma ważniejsze sprawy niż wy!
(Na scenę zostają wkopani przez Nazistkę, przez drzwi: Jęśko, Ela i Mela)
Jęśko (uradowany) Kogo my tu mamy!
Rafał (wstaje, również uradowany) Witamy, witamy! (podaje sobie grabę z Jęśko)
(Adrian i Michał patrzą na siebie zdumieni, Aleksander udaje, że rozgląda się po pokoju, nie wstają, gdy Jęśko podchodzi, Jęśko daje grabę Adrianowi i Michałowi, gdy podaje też rękę Aleksandrowi, Aleksander patrzy gdzieś w dal po widowni, Jęśko zabiera rękę i odwraca się do Remusa)
Jęśko (z odrazą) No tak i jeszcze kapuś. (spluwa)
Remus Twoja stara.
(Mela ociera się o Rafała, gdy się z nim wita flirciarsko, mówiąc: ,, Cześć Rafał’’, Rafał nie wie o co chodzi, Ela odciąga Melę na bok)
Ela (nieco przemocowo, zaciąga za rękę Melę) Mela, no chodź.
(Ela i Mela szeptają do siebie na boku, Mela z początku wkurzona na Elę, ale później śmieją się obie, co jakiś czas podczas szeptania)
Rafał (gdy Ela zabiera Melę) (do Jęśko) Co was tu sprowadza, pewnie paliliście znowu i was Nazistka namierzyła?
Jęśko Tak, bo byliśmy poza terenem szkoły, wszystko przez to, że bez kurtek staliśmy, to Miejscy od razu zgadli, że my tak w czasie lekcji, więc nas zgarnęli i tu jesteśmy.
Michał Powinni się zając tymi psychopatami, co rzucają w nas jajkami z bloku z naprzeciwka, gdy my sobie tam siedzimy, bo niby jest ,,za głośno”.
Adrian (puka się palcem w głowę) Oni są nienormalni, Gabriel raz dostał jajkiem w tą jego nienaganną fryzurę.
Michał (kontynuuje) Oni nie mają co do roboty, więc kilka razy w ciągu dnia podjeżdżają pod szkołę i przyłapują tych, co mieli pecha.
Jęśko Z naszych podatków się żywią, to jeszcze na dodatek zwykłych uczniów gnębią. Przecież my nic złego nie robimy.
Adrian (oburzony) Właśnie!
Michał My i tak prawie podatków nie płacimy, a i tak my uczniowie nic przeciw nim nie zdziałamy.
Adrian Narzekasz i narzekasz, a od działania uciekasz mijając opory. Chcesz zrobić to rób porządnie i przekłuwaj opony!
(wszyscy patrzą się podejrzliwie na Adriana)
Adrian (z samo przekonaniem) Właśnie, to jest genialny pomysł, który wymyśliłem.
Jęśko A widziałem, że was tu prowadzili. Haha. Pewnie za ustawkę! I co? Jak się skończy.
Rafał (olewająco) Gadanie tam. Obniży nam ocenę z zachowania i wykładem o zachowaniu nas zniańczy. Tyle (rozkłada ręce)
Remus (patrzy obojętnie w przestrzeń) Na tym nie będzie koniec. Moja matka już zawiadomiła policję i oni tak łatwo nie popuszczą. Tak mi i matce Telka poradziła, gdy ją spotkałem, to o całej ustawce opowiedziałem
Rafał, Adrian, Aleksander, Jęśko chórem CO?!
Michał (szyderczo podekscytowany) A nie mówiłem, a nie? Ja jedyny wierzyłem Konradowi w przepowiednie I teraz wszystko jest przez Telimenę, no każdy potwierdzi bezwiednie.
Jęśko Co, jaką przepowiednie? Chodzi o tę pijaczkę co cały kibel zarzygała?
Remus Tak o tę.
Rafał A długo by opowiadać, a my nie mamy tyle czasu. Musimy spadać zanim tu się zagęści od policyjnego ambarasu.
Remus (z niepokojem) Co, gdzie idziecie? Musicie tu zostać i czekać.
Aleksander To ty tu siedź i czekaj jak Żydzi na swojego mesjasza.
Michał Albo jak kobiety na ustanowienie równouprawnienia, które już mają.
(Na dworze słychać okrzyki bitwy - ,,Uraaa!” rozbrzmiewa, wielki hałas, za oknem uczniowie ZSŁ i uczniowie Mundurówki staczają bitwę ze sobą)
(Wszyscy podbiegają do szyby oglądać bitwę, Remus tak gwałtownie podbiega do szyby, że przewraca krzesło, na którym siedział)
Aleksander (odwraca się) To jest chyba to, na co czekaliśmy, Rafał.
(Rafał się odwraca, Michał wskazuje na bijących się za oknem, mówi do Adriana: ,,Patrz, Sokół”)
Jęśko (też się odwraca) Panowie, gdybyśmy byli w filmie, to byłby to mement kulminacyjny. Nie możemy czegoś takiego ominąć! A jako, że was szanuję, więc wam pomogę. Jak stara nas pewnego razu wzięła kolejny raz na dywanik…
(Ela oburzona odwraca się i zakłada rękę na rękę, Mela odwraca się też)
Ela (oburzona) Łuki, miałeś nikomu o tym nie opowiadać.
Mela (Szturcha Elę) Ela, no weź, Rafałowi można i jego znajomym. (uśmiecha się do Rafała)
Ela (cedzi przez zęby) No dobra, Mela.
(Rafał zażenowany odwraca wzrok i podchodzi do Jęśko, Aleksander też podchodzi do Jęśko, widzi to Adrian obróconą głową od okna w stronę sceny. Mela odwraca się zaciekawiona w stronę okna, obraca też ręką Elę)
Adrian (ironicznie) Rafał, ty się musisz trzymać na wodzy, by dotrzymać wierności swojej dziewczynie. (śmieje się z Michałem do siebie)
Aleksander Jęśko, grzybie, nie zwracaj na nich uwagi, możesz kontynuować.
Jęśko No to jak siedzieliśmy u Rosjanki, to zadzwonił telefon. Okazało się, że jej syn znowu miał problemy w szkole i ona musiała do niego jechać migusiem. I tu nagle ona wybiega tajnym przejściem w tej biblioteczce. (wskazuje na biblioteczkę za biurkiem) Ona chwyciła za jakąś książkę, tylko gdzie to było.
(Rafał, Jęsko, Michał, Adrian i Aleksander idą to biblioteczki, gdzie patrzą jak Jęśko chwyta za losowe książki i nic się nie dzieje)
Jęśko (podczas chwytania książek) O tutaj gdzieś to było, albo tu… Zaraz ją znajdę.
Remus (odwraca się gwałtownie) Nic nie znajdziecie, wróci pani Dyrektor, to zrobi z wami porządek
(Jęśko odwraca się w kierunku Remusa i spluwa na niego, Remus odwraca się do okna, ziewa i wraca podnieść krzesło i na nim usiąść, Ela i Mela szeptają sobie i śmieją się do siebie na przemian obserwując bitwę za oknem)
Rafał To postanowione chłopaki, my też tej książki szukamy.
Aleksander: (szukając) Jakaś podpowiedź, jaka to mogła być książka?
Michał Taka stara Rosjanka to pewnie ,,Kapitał” Marksa i Engelsa, może historia Związku Radzieckiego albo coś…
Adrian Nie ma! Co ty gadasz Michał, pewnie wzory szydełkowania.
Jęśko Szydełkowanie i ona, dwa różne światy. Prędzej metody przesłuchań bez zostawiania śladów autorstwa Czerwonych Khmerów.
(Rafał łapie za książkę, ale nie wyciąga jej tylko pociąga za sobą część biblioteczki otwierającej wyjście ze sceny, Rafał dumny z siebie, Remus zaciekawiony zaczyna się nad czymś mocno zastanawiać, patrząc na przejście. Reszta chłopaków raduje się)
Rafał ,,50 twarzy Szarego”. No wiadomo, jak to każda kobieta. Nie zrozumiecie tego, nie jesteście tak doświadczeni.
(Zza sceny po lewej słychać marsz 4 osób i ich śpiew, wszyscy odwracają się w stronę drzwi)
Chórem: Konrad, Chójnaś, Paziu i Gabriel (śpiewają) Pan kiedyś stanął nad brzegiem,
Szukał ludzi gotowych pójść za Nim;
By łowić serca
Słów Bożych prawdą.
O Panie, to Ty na mnie spojrzałeś,
Twoje usta dziś wyrzekły me imię.
Głos Konrada Czekajcie. Panowie, gdzie jesteście?
Głos Pazia A nie można po prostu wejść i sprawdzić?
Rafał Jak to gdzie, w rosyjsko-niemiecki kondominium pod zarządem Straży Miejskiej dla oszukania wroga nazywanego: ,,Szkołą”!
Głos Konrada Dobra, to tu, otwierać.
(Ktoś szarpie za klamkę od drzwi, ale ich nie otwiera)
Głos Gabriela Zamknięte… ktoś ma inne wejście.
Głos Konrada Innego wejścia nie ma.
Głos Pazia Hah, przecież te ściany są z kartongipsu. Po co ktoś wstawia drzwi pancerne w takie kartonowe ściany?
Głos Konrada Chójnaś, co ty wyrabiasz?
Głos Pazia Zostaw ten krzyż!
(Ścianę obok drzwi taranuje Chójnaś z krzyżem na ramieniu służącym jako taran. Chójnaś w przebraniu zakonnicy, wrzeszczy wściekle; ale się zakrztusza przy darciu gardła i zaczyna kasłać, cały biały w tynku. Wypadający Chójnaś przez ścianę przewraca pędem Remusa wraz z krzesłem)
Remus Czemu znowu ja?! (podnosi krzesło i siada na nim obok)
(Za Chójnasiem wchodzi Konrad z dumą, w koloratce, z czapką biskupa i pastorałem, po wejściu strzepuje niewidoczny kurz z ramion, za nim wchodzą Paziu i Gabriel w strojach ministrantów, Gabriel wymachuje pustym trybularzem, Chójnaś kaszle i otrzepuje się z tynku)
Konrad Lepiej późno niź wcale, co nie, Rafał?
(Jęśko, Adrian, Michał, Rafał i Aleksander uradowani podchodzą witać się z przybyłymi. Chłopacy z rezerwą witają się z Jęśko podaniem graby)
Jęśko WoW! I to jest wejście smoka, Chłopaki. W filmie byłaby to genialna scena odsieczy dla głównego bohatera w sytuacji bez wyjścia.
Adrian Ale wy wiecie, że drzwi były otwarte?
Gabriel No niemożliwe
(Gabriel podchodzi do drzwi, szarpie za klamkę i nie może otworzyć, podchodzi do drzwi Konrad z pochmurną miną, otwiera drzwi od razu)
Konrad Gabriel?
Gabriel (wkurzony, rzuca trybularz na ziemię) Chyba widzisz, że dawno nie chodziłem na siłownię, nie?
(Konrad i Paziu robią face-palm, Michał: ,,Ja nie mogę”, Konrad i Paziu wracają do grupy)
Rafał Posłuchajcie tego, że Ivanka ma ukryte wyjście w swojej biblioteczce i je znaleźliśmy, więc niepotrzebnie robiliście dziurę w ścianie, bo już mieliśmy wyjście, ale dzięki.
Paziu Miał jeszcze Patryk przyjść, ale się zesrał w ostatnim momencie i w przebraniu biskupa wrócił do domu, co za idiota. (uderza się w czoło)
Konrad Tak, bo mieliśmy pomysł, żeby udawać inspekcję kurii i poprosić dyrektorkę o przeniesienie naszego księciunia, bo dochodzą skargi o pedofilie czy molestowania, czy jakiś tam pies.
Paziu Poszliśmy z grubym na plebanię.
Konrad Oczywiście pożyczyliśmy stroje, chcieliśmy je oddać jak skończymy…
Paziu Gruby miał robić za biskupa, bo wiecie, ma odpowiednią do tego budowę.
Konrad Ale zesrał się, więc chociaż wziąłem od niego ten patyk i czapeczkę.
Gabriel I tak oto jesteśmy tu.
Aleksander Ale co wy tu gadacie za farmazony, lepiej powiedzcie jak ta bitwa się zaczęła?
Konrad (niepewnie) Jaka bitwa? (podchodzi do okna)
Michał W ogóle wiecie, co się dzieje na dworze?
Gabriel Nie, a coś ciekawego?
Paziu (wskazuje na okno, wkurzony) To spójrz tam, na pole!
(Gabriel podchodzi z Paziem do szyby, ale zauważa wpatrującą się w niego Elę i Melę, więc staje za Paziem i patrzy wraz z nim na bitwę za oknem)
(Ivanka otwiera drzwi i staje jak wryta, wchodzi oszołomiona do gabinetu, Remus wstaje; gdy Ivanka jest koło niego; ale ona go wstrzymuje na krześle ręką, następuje złowroga cisza przerywana tylko kaszleniem Chójnasia, Ivanka rozgląda się po całym pokoju, ale najdłużej patrzy na dziurę w ścianie)
Paziu A mówiłem, żeby wchodzić drzwiami…
Ivanka (zdziwiona) Co tu się dzieje, do jasnej cholery? Czy ktoś mi to wytłumaczy?
Aleksander Wie pani, to nie tak, jak pani myśli, ciężko to wytłumaczy.
Konrad Tak, to długa sprawa…
Ivanka CISZA! Wszyscy pod ścianę! Ale raz! (do siebie) Załatwię to jak dziadek w lesie katyńskim.
Rafał Nie, to niech pani stanie pod ścianą i nam nie przeszkadza. (wszyscy uczniowie spoglądają przerażeni na Rafała) Widzi pani bitwę za oknem na podwórku? My właśnie idziemy walczyć za nasz Zespół Szkół Łagodności i to do samego końca, naszego lub jej.
(Konrad idzie w stronę wyjścia w biblioteczce, zachęca chłopaków ręką)
Konrad Chodźcie, chłopaki, idziemy.
(Ivanka stoi z otwartymi ustami, patrzy jak po kolei Ekipa wychodzi wyjściem w biblioteczce, po kolei mówią ,,Do widzenia”: Konrad, Aleksander, Paziu, Gabriel. Chójnaś kaszląc, rusza za chłopakami, Remus upewniając się, gdzie stoi Ivanka, gwałtownie zrywa się z krzesła, przewracając je, biegnie do wyjścia w biblioteczce)
Ivanka (do Eli i Meli) I co ja teraz, dziewczyny, mam z wami zrobić?
Ela Mogłaby pani z nami pooglądać, to wypuszczone na wolność zoo.
Mela Mogłaby pani dyrektor jeszcze zrobić kawy dla nas, zaparzyć na widowisko.
Ivanka (oburzona) CO, wy w tym wieku kawę pijecie?! Ach, co ta młodzież dzisiaj nie wymyśli. (patrzy na dziurę w ścianie) Ci co chcą, aby młodzi nie szaleli, To tak jakby wiosny mieć nie chcieli.
(Ivanka wychodzi przez drzwi)
Koniec Sceny VIII
Scena IX
Podwórko szkolne. – Po lewej schody do wejścia głównego do Zespołu Szkół Łagodności. – W głębi sceny, na środku rośnie drzewo. – Sokół stoi na szczycie schodów, przygląda się widowni przysłaniając oczy jak od słońca. – Na dole, opiera się plecami o schody Osawa w krwistoczerwonej sukience i w okularach przeciwsłonecznych, żuje gumę. – Słychać odgłosy bitwy zza sceny.
(Od prawej wbiega zadyszany Chłopak z ZSŁ, staje na baczność przed Sokołem i salutuje)
Giermek O kapitanie, mój kapitanie! Straciliśmy już dziedziniec, wróg nacierać nie przestanie. Teleinformatycy jak nie są gnębieni przez nas, to są gnębieni przez wroga, potrzeba wsparcia. A tak w ogóle straciliśmy bramę i jesteśmy okrążeni, i na całej linii frontu już są starcia.
Sokół (ironicznie) To wspaniale, możemy teraz atakować w każdym kierunku.
Giermek Ale jakie rozkazy, co mamy zrobić na posterunku? (Sokół nie odpowiada zamyślony) (do Osawy) Pani kapitan?
Osawa Nie wiem, domyśl się, rób co chesz.
(Chłopak rozczarowany wybiega za scenę z prawej)
Sokół Dobrze mu powiedziałem, nie?
Osawa No…
Sokół (dumny) No, ty też.
(Sokół spogląda na widownię, przysłania sobie oczy jak wcześniej, wskazuje gdzieś na widowni)
Sokół (podekscytowany) O, to nasi biegną!
Osawa (oburzona) Jacy nasi?
Sokół No, nasi!
Osawa Przecież nasi są okrążeni, to gdzie mają biec? (podekscytowana) Uciekają pogromieni?
Sokół Nie, no ci - inni nasi.
(Z widowni na scenę wbiegają Ekipa i Jęśko ubrani jak w poprzedniej scenie, pospiesznie witają się z Sokołem z dołu, Sokół musi się schylać, nie zwracają uwagi na Osawę)
Sokół Rafał, chcesz wiedzieć, co tu się działo?
Rafał Sokół, ty musisz opowiedzieć nam, co tu się działo.
Sokół Nie mogę teraz gadać, dowodzę teraz armią uczniów ZSŁ
Rafał Mam w dupie twoje dowodzenie, masz gadać, co tu się odwala.
Sokół Gdy ja nie mogę, no bo to było tak, że gdy aresztowano was przy eskorcie starej Remusa, to od razu wiedzieliśmy, że Remus puścił parę z gęby i was wydał. Nie wytrzymaliśmy i poszliśmy do tych z Mundurówki, żeby odpowiedzieli, jak to przez jednego z ich dzbanów, wy poszliście na dywanik. A oni na to, że nie wiedzą, o co nam chodzi. To się jeszcze bardziej wkurzamy i pytamy się, czy również nie wiedzą, gdzie nasze fajki.
Osawa (wtrąca się) Ej…
Sokół Kup se klej i nie przerywaj
Osawa (upominając się) Sokół, zapomniałeś powiedzieć, że ja o papierosach pierwsza wspomniałam.
Paziu A ty kim właściwie jesteś?
Sokół To właściwie jest pani kapitan… Właściwie, to jak ty masz na imię?
Osawa (zakłopotana) Em… Os… Os…
(Gabriel podaje swoje okulary Osawie)
Gabriel Masz oksy, bo chyba chcesz, ale nie możesz przeczytać, jak się nazywasz.
Osawa Oksana! Nie dzięki, nie potrzebuję. (Gabriel cofa się zrezygnowany)
Rafał Dobra, jeden pies. (do Osawy) Nie ty, oczywiście. Sokół, kontynuuj.
Sokół A oni na grzeczne pytania odpowiadają, że naszych fajek nie mają, a konfidentów to mamy prędzej u siebie. To wtedy Oksana… Dobrze mówię? (Osawa kiwa potwierdzająco głową) Ona mówi, że nie możemy dać się tak poniewierać ( i w sumie racja) i zaczęliśmy ich wyzywać, no bo co. Aż zauważyłem, że idzie biskup, a za nim ministrant i zakonnica trzymają krzyż, a ministrant za nimi dymi z jakiejś kadzielnicy. (zdziwiony patrzy na Chójnasia, Konrada, Pazia i Gabriela, ) O, wyglądacie podobnie.
Konrad Bo to byliśmy my.
Sokół (lekko zażenowany) O kurde, a ja sobie wtedy przypomniałem przepowiednie zodiakary…
Paziu Co? Tej ćpunki, mówiłem, żeby jej nie słuchać
Sokół Właśnie, mówiłem, żeby jej nie słuchać, Konradzie, ale Paziu zakochał się w jej cyckach i on jej wierzył.
Paziu CO?!
Sokół No, wszystko przez ciebie, przeproś.
Paziu Ale za co?
Konrad (zastanawiając się) Czekaj, kto wtedy zaczął skandować: ,,ziomale, ponad lale”?
(Sokół wskazuje na Pazia)
Paziu (oburzony) Czemu ja?!
Chójnaś (ironicznie) No kto Paziu - jak nie ty?
Sokół No przeproś i będzie ci wybaczone.
Paziu (niechętnie, cedzi) Przepraszam.
Sokół I pocałuj. (wystawia rękę, której wierzch całuje Paziu)
Sokół No dobra, to dalej wtedy ta przepowiednia mówiła,
że gdy ujrzę zakon chrystusowy w odwiedziny,
to nastąpią wojny uczniowskiej godziny. Pomyślałem, że pewnie ci z Mundurówki nas zaatakują, więc postanowiłem, że my zaatakujemy ich pierwsi i krzyczę: „Do boju, za fajki, za Rafała, za naszą i ZSŁ wolność!”. A oni wtedy: „Ura!”. Tak jakoś poszło dalej i się rozpoczęła bitwa, a jako że ja ją rozpocząłem, więc wybrali mnie na wodza, a moją dziewczynę mianowałem panią kapitan.
Osawa (z przekąsem) Twoją?
Sokół Już niedługo się przekonasz. (Osawa parska butnym śmiechem)
Aleksander (oburzony) I co? Ty zostałeś wodzem, bo tylko wydałeś okrzyk do ataku?
Sokół No… w sumie tak.
(Od prawej wbiega Giermek, staje na baczność i salutuje przed Sokołem)
Giermek O kapitanie, mój kapitanie! Kazał kapitan atakować wszędzie I teraz nie wygrywamy już nigdzie.
Osawa (zmęczona) Sokół, każ mu iść i walczyć, bo tylko zrzędzie
Sokół Co? To był przecież żart, nie zrozumiałeś. No widzicie, panowie, z kim ja się tu muszę użerać. Oczywiście, Pani Kapitan.
Aleksander Nie ma mowy, schodzisz! I to już teraz, teraz ja tu będę dowodził!
Konrad I to jest porządny generał, bez obrazy, Sokół, ale nie oszukujmy się, nie nadajesz się do tego.
Sokół (podekscytowany) Naprawdę, już nie muszę tego robić? (uściska Aleksandra)
(Aleksander chodzi na schody, Sokół schodzi do Osawy, zaczyna tańczyć przy Osawie, ocierając się o nią tyłkiem i nucąc: „Livin’ La Vida Loca”)
Osawa (oburzona) Co to jest?!
Aleksander (do Giermka) Dobra młody, idź walczyć, najlepiej do Automatyków, od nich najwięcej się nauczysz. Paziu! (Paziu wyłania się z grupy przed Aleksandra) Będziesz teraz moim adiutantem, prywatnym giermkiem.
Paziu (podekscytowany) Już się robi generale, będzie jak na prawdziwej wojnie?
Aleksander My jesteśmy na prawdziwej wojnie synu, wojnie o wolność ZSŁ. (Paziu salutuje) Dobra, to rozkazy są jasne…
Jęśko (nieśmiałe) Ja chciałbym się tylko zapytać, co się ze mną stanie?
Michał On jest naszym jeńcem
Adrian Właśnie, bierzemy go
(Adrian i Michał łapią po obu stornach za ramiona Jęśko, Aleksander schodzi ze schodów, staje przed Jęśko)
Aleksander Puście go. (Michał i Adrian zaskoczeni, ale puszczają Jęśko) Jesteś wolny.
Jęśko Wiesz, że do Remusa wrócę?
(Jęsko odchodzi w odgłosach pieśni: „Hej, Sokoły”)
Aleksander Dobra, to Rafał i Konrad, wy byliście w melinie wroga, więc znacie ich przywódców. Znajdziecie ich w tłumie i wyeliminujecie, to zmniejszy morale wrogiej armii.
(Konrad i Rafał wychodzą uradowani)
Rafał To teraz i trzeci raz pokonam Remusa.
Konrad E, raczej drugi. To pierwsze to ewidentny remis.
Rafał Co ty gadasz! (Wychodzą z Konradem)
Osawa Sokół, przestań już zachowywać się jakbyś uciekł ze szkoły specjalnej. Przejmij dowodzenie zamiast tego wiadro-czoła.
Sokół Oj, nie maleńka. (do reszty) Teraz tutaj dowodzi Aleksander Wielki Czoło! (Osawa wkurza się)
Aleksander Dziękuję, Paziu, wybierzesz najsilniejszych maturzystów. Z nich masz przeprowadzić ofensywę na samym centrum linii frontu.
Paziu A co jak się przebijemy?
Aleksander To zachodźcie od tyłu lewe skrzydło, tam gdzie teleinformatycy, na wsparcie okrążając. (Paziu salutuje i wybiega) Reszta panów… (do Sokoła) Włącznie z tobą Sokół.
Sokół (tańcząc) No, no słucham. (do Osawy) Ciebie maleńka też.
Osawa Masz natychmiast obalić tego nieudacznika! (wskazuje Aleksandra, Sokół kiwa przecząco głową, Osawa znowu się wkurza)
Aleksander Michał i Adrian, zabrać stąd tę dziewczynę w czerwieni.
Osawa (wkurzona, do Aleksandra) Czerwieni jak twoja krew, gdy ją rozleję!
Aleksander Reszta panów, jak mówiłem rusza do teleinformatyków. Przebijacie się przez linię nieprzyjaciela i robicie to, co umiecie najlepiej: „zadymę”.
(Chłopacy radują się, najmocniej Chójnaś, zabierają się do wyjścia prawą stroną sceny gęsiego, Chójnaś ostatni. Michał i Adrian wypychają Osawę ze scenę z lewej, Osawa wkurzona odrzuca ręce Michała i Adriana gotowe do wypchnięcia, daje z liścia Sokołowi i wychodzi ze sceny po lewej naburmuszona. Aleksander zaczyna oglądać widownię, robiąc sobie z dłoni lornetkę)
Michał (szeptem do Adriana) Słuchaj, Adrian, jesteś kocur czy nie?
Adrian No wiadoma, przecież wszystkie kocice do mnie się łaszą. (flirciarsko mruga i chwyta swój podbródek w „L”, w stronę wyjścia Osawy)
Michał Adrian… (szturcha Adriana, on znowu patrzy na niego) Musimy zakończyć tę wojnę, jak najszybciej.
Adrian Co ty mówisz, po co? Taka okazja na bójkę długo się nie powtórzy.
Michał Też bym chciał, ale to wymyka się spod kontroli. To się nie skończy dobrze.
Adrian Spokojnie, wygramy bitwę z tymi frajerami z Mundurówki.
Michał No, nie mogę. (spokojnie kładzie dłoń na ramieniu Adriana) Dobrze, idź daj tym frajerom popalić, ale beze mnie.
(Adrian robi ruch rękę w geście zwycięstwa, wybiega ze scenę po prawej, rozpychając wychodzących gęsiego, mówi do nich: „Z drogi waginy!”. Michał dogania Chójnasia i łapie go za ramię, Chójnaś odwraca się)
Michał Chójnaś, chcesz zrobić wielką przysługę dla ZSŁ, szkoła ci tego nie zapomni. A do tego przeżyć epicką przygodę?
Chójnaś Po co się pytasz, wiadomo, że to co dopiero się dziś wydarzyło, to standard. Ma się rozumieć, że tak.
Michał Dobra, to pamiętasz, gdzie zostawialiście tę maszynę dymiącą, co ją ksiądz na kolędę przynosi?
Chójnaś Chyba w gabinecie Dyrki, a co?
Michał W jamie smoka… No dobra. To w sumie nic w porównaniu do tego, że będę zmuszony wykorzystać swój ostatni tajny zapas tematu.
Chójnaś Tajny zapas?
Michał Już tylko zapas, a zaraz w sumie już nic. No chodź idziemy.
(Michał i Chójnaś wychodzą prawą stroną sceny)
Aleksander (do siebie) Popatrzmy jak mój giermek poradzi sobie z poprowadzeniem ofensywy.
(Na scenę powraca Osawa, bez okularów i gumy, z prawej strony, skrada się przy schodach)
Osawa Gdzie, o gdzie, o gdzie jest zjawa?
Aleksander (zaniepokojony) Kto tu jest? (odwraca wzrok od widowni i rozgląda się po scenie)
Osawa Ważniejsze jest, kogo tu nie ma… (pokazuje się Aleksandrowi) (flirciarsko) Nikogo, kto mógłby nam przeszkadzać..
Aleksander Kazałem im ciebie stąd zabrać.
Osawa (wchodzi po schodach) Tak, to prawda, ale je nie mogłam o tobie zapomnieć.
Aleksander (pokornie) A co z Sokołem? O nim nie zapomniałaś?
Osawa Dobrze wiemy, że ty tu jesteś prawdziwym wodzem przy trwodze. Tylko przy tobie coś tak mnie w serce bodzie. (chwyta się za serce)
Aleksander (nieśmiało) Nie żartujesz sobie?
Osawa Nie, no skąd, mówię jak najbardziej poważnie. (bierze jego dłoń i kładzie sobie na udzie)
(Aleksander szybko cofa rękę i cofa się o krok)
Aleksander (poważnie) Nie no, teraz nie mogę, muszę patrzeć, co się dzieje z chłopakami, analizować przebieg bitwy… (już przykłada dłonie w lornetce do oczu, gdy Osawa zatrzymuje te ręce, a drugą ręką, odwraca twarz Aleksandra ku sobie)
Osawa Pocałuj mnie teraz.
Aleksander (zakłopotany) Co? Oczywiście, że tak Oksana…
Osawa Kto? A no tak, ja.
Aleksander Tylko zrobimy to po tym, jak zwyciężę bitwę. (patrzy przez lornetkę z dłoni, zastanawia się) Ale co jest? Pazia nie ma, wyrwa w linii frontu…
(Na scenę od prawej wbiega Paziu, staje przed Aleksandrem)
Paziu Melduję, że ofensywa się nie udała, przebicie od strony teleinformatyków też się nie udało, ale udało się przebicie w klasach maturalnych, tych z których pozabierałem siłaczy do nieudanego natarcia.
Aleksander (do siebie) Gabriel i Patryk to rzeczywiście niezbyt dobrzy wojownicy, nie dziwię im się, ale mieli takich asów jak Michał czy Chójnaś…
Paziu A i Michał i Chójnaś zaginęli w boju, nigdzie ich nie widać.
Aleksander To wszystko wyjaśnia, musisz…
(Osawa popycha Aleksandra za ramiona, on zdziwiony)
Osawa Nic nie musisz, kochany, a może masz trochę papierosów do poratowania?
Aleksander (zadowolony) Papierosów? No jasne, że mam. (wyciąga paczkę fajek z kieszeni marynarki, paczka mu wypada
Paziu (zniecierpliwiony) Panie Generale, co mamy robić?
Aleksander Zaraz! (schyla się po paczkę, Osawa również, zderzają się głowami, śmieją się do siebie)
Osawa (ocierając czoło) Ale ty masz potężne to czoło, nie bolało cię to?
Aleksander (podnosi paczke) Nie no, co ty, nic mnie nie bolało. (podaje paczkę Osawie) Nasi przodkowie zamiast hełmów nosili czaszki swoich dziadków. (Osawa kiwając głową z zaciekawieniem wkłada sobie papierosa do ust)
Paziu Szybciej Czołowski, rozkazy potrzebne! (do siebie) Kolejny romantyk od siedmiu boleści.
Aleksander Słuchaj, Paziu, idź do tej grupy ofensywnej i…
Osawa (gwałtownie) A powiesz jeszcze to powiedzenie, gdy się dzielisz szlugiem? (wyjmuje zapalniczkę)
Paziu (zniecierpliwiony) I co dalej?
Aleksander (wzdycha do Osawy) Niech ci Bóg Płuc ześle błogość tym strugiem. Dobra, Paziu, bierz ich i wracaj…
(Na scenę wbiega Telka wstrząśnięta)
Telka Wy widzicie, co tam się dzieje? (wskazuje na widownię)
Paziu (do siebie) Kolejna? (spokojnie) Bitwa międzyszkolna.
Telka (odwraca się do Aleksandra i Osawy, zdegustowana) A co tu się dzieje? Czołowski i Osawa.
Paziu Dobra, co ja tu będę tak stał, wychodzę. (wychodzi ze sceny po prawej stronie)
Aleksander Osawa, nie to jest Oksana.
Telka Mogę przysiąc, że ta wiedźma to Osawa.
Osawa (wystraszona, do Telki schodzi) To nie tak, jak myślisz, kochana.
Telka To niby co, mam przestać myśleć?
Aleksander (próbuje uspokoić sytuacje) Dziewczyny, co się między wami wydarzyło?
Telka To ciebie nie dotyczy, Czołowski.
Aleksander To, że zerwałaś z Konradem, to nie oznacza, że możesz sobie na wszystko pozwalać.
Telka Z Konradem? Co on znowu wymyślił… (do Osawy) A ty kurde, coś ty najlepszego zrobiła? Nie tak się umawiałyśmy, zresztą nawet nie pamiętam konkretnie, co się wydarzyło tamtej nocy.
Osawa Ale zrozum, że to wszystko dla twojego dobra.
Telka CO w tym dobrego widzisz?
Aleksander (zdezorientowany) Paziu? Ukrainiec, gdzie jesteś? (patrzy przez lornetkę na widownie) A tutaj jesteś, ale co ty zrobiłeś. No, zostawić go na chwilę samego. I cały plan poszedł… w błoto. Tu okrążenie, tu sobie Rafał spłuczkę robi Remusowi, co to jest?
Telka (potakuje Aleksandrowi, do Osawy) O to samo pytałam.
Osawa No dobra, wywołałam tę wojnę, ale patrz jak teraz ciekawie.
Telka Ciekawie, toż to tragedia jest!
Osawa Prawdziwej tragedii, to ty jeszcze nie przeżyłaś. Ten chłopak z ZSŁ cię rzucił, wszyscy tam tacy są!
Aleksander (oburzony) Wypraszam sobie, ja taki jak Konrad, zresztą przed chwilą ze mną flirtowałaś.
Telka Tak właśnie myślałam, ale wciąż nie wiem o co ci chodzi z tymi chłopakami z ZSŁ, a może…
Osawa O nic mi nie chodzi.
Telka (olśniona) Właśnie.
Aleksander Właśnie, ja tych waszych babskich spraw nie rozumiem i nie wiem, o co chodzi.
Telka No dalej, opowiedz, jak to było z twoją pierwszą miłością, słuchamy uważnie.
Osawa Bo ja też miałam chłopaka w ZSŁ, ale olewał mnie dla kumpli i wspólnego grania, aż w końcu powiedział, że wolałby być gejem niż skończyć z grami dla mnie. Z zemsty zamieniłam go w drzewo.
Telka No, chodź tu, to naprawdę straszne. (obejmuje Osawę, Osawa wypłakuje się w rękaw Telki)
(Aleksander patrzy na widownię przerażony już bez lornetki)
Aleksander To co ja widzę, to dopiero jest straszne.
Telka Dobra Czołowski, ty nie rozumiesz.
Aleksander Niestety, ale akurat to też rozumiem. (wskazuje na widownię) Patrzcie! (przejeżdża ręką od widowni na prawą stronę sceny)
(Z prawej strony wybiegają w zakurzeni: Paziu, Konrad, Rafał, Adrian, Gabriel, Patryk, Sokół i Chłopacy z ZSŁ)
Aleksander Co się stało?
Paziu Pokonali nas i to przez ciebie, bo nie wydawałeś rozkazów.
Aleksander To ty nie poczekałeś na rozkaz i poszedłeś bez niego zrobić samowolkę, no już przeproś.
Paziu (pokornie) OK, przepraszam.
Aleksander Dobra, panowie, nie możemy oddać ZSŁ. Obrona Częstochowy! Mur obronny wokół schodów!
(Chłopacy ustawiają kordon wokół schodów. Telka zauważa Konrada w stroju biskupa, puszcza Osawę, Osawa prawie się wywala i patrzy rozczarowana na rozgrywającą się scenę. Telka podchodzi do Konrada)
Telka Adam… (Konrad odwraca się, ze zdziwienia upuszcza pastorał) Zostawiłeś mnie, bo chciałeś zostać księdzem? Jeśli tak, to całkiem słabo ci to wychodzi.
Konrad Wiem, to moje powołanie, to była zwykła pomyłka i teraz to rozumiem, wybaczysz mi?
Telka A ty mi?
(Konrad kiwa głową potwierdzająco, Telka też, Konrad zrzuca czapkę biskupa i przytula się do Telki. Na scenę od prawej wchodzą powolnym, dumnym krokiem Chłopacy z Mundurówki, Remus i Jęśko na czele, którzy to dwaj z odchyloną głową, palcem czyszczą sobie uszy, Konrad okrywa swoim ciałem Telkę)
Jęśko Oj, Rafał, Rafał, zapłacisz za te spłuczki, gdzie cię tego nauczyli?
Rafał Swojego chłopaka zapytaj, on to w podstawówce wymyślił.
Jęśko Remus?
Remus Co?
Jęśko Wymyśliłeś spłuczkę?
Remus Tak, a co?
Jęśko Nieważne. (do Rafała) Słuchaj teraz uważnie, ty który o piątej rano budziłeś nas w naszym własnym domu…
Rafał Nie przesadzajmy, ciężko tę melinę nazwać domem czegokolwiek innego niż brudu.
Jęśko Albo się teraz poddacie, albo i tak was dopadniemy, Nawet gdyby przyszło nam musieć, rozwalimy, Waszą budę, żeby kamień na kamieniu nie zostanie!
Remus Właśnie!
Rafał (pokornie, spokojnie wychodzi z kordonu w stronę Jęśko) Dobra panowie, Jęśko będę z tobą szczery. Ale teraz rozmawiamy jak z prywatnym, nie jak z posłem? (Chłopacy z ZSŁ rozglądają się po sobie zadziwieni)
Jęśko (wzdycha, zmęczony) Jak z prywatnym.
(Rafał, gdy już podchodzi wystarczająco blisko Jęśko, z nienacka daje cios z łokcia, Jęśko upada nieprzytomny na ziemię, Rafał biegiem wraca do kordonu)
Rafał (wykrzykuje z dumą, z kordonu) Jak z prywatnym, nie jak z posłem!
(Remus bez słowa rzuca się agresywnie na Rafała z pięściami, ale dostaje od niego kopa w brzuch i cofa się w zgięciu. Chłopacy z Mundurówki ruszają na kordon z okrzykiem: „Ura!”, zanim dotrą na scenę od prawej wbiegają Michał i Chójnaś, trzymając trybularz ze sceny VIII, który się gęsto dymi, przebiegają przez całą scenę na lewą stronę, za Konradem. Wszyscy ogarnięci dymem zaczynają się uśmiechać, tulić do siebie, ziewać, śmiać się i kiwać na boki. Osawa i Aleksander, on na schodach patrzą zdziwieni)
Chójnaś (ciekawie) Udało się?
Michał Udało się! (zderzają się z Chójnasiem klatami)
Osawa (zniecierpliwona) Dobra, dość tego przedstawienia, kończymy show! (nikt nie zwraca na nią uwagi) (wkurzona) Halo! Wielka Królowa Osawa z jeziora Osawskiego domaga się atencji. Musicie mi być wierni, inaczej zginiecie marnie, tak mówi stara ballada jakiegoś pijaka Litwina z romantyzmu.
Aleksander (do Osawy) Nie recytuj tu pradawnej magii, wiedźmo, To kadzidło było tam, kiedy była zapisywana. To są moce o wiele silniejsze niż twoje magiczne zwoje.
Osawa Śmiertelny twój czas dobiegł końca.
Aleksander Ależ skąd, kobiety i wredne wiedźmy przodem.
Osawa Zaraz się przekonamy.
(Konrad schyla się po pastorał i rzuca go Aleksandrowi)
Aleksander (z pastorałem w ręce) To koniec Osawa, mam high ground!
Osawa Nie doceniasz mojej mocy!
Aleksander Nie próbuj tego.
Osawa Dobra, dobra, już to znam, nie próbuję. (do drzewa w głębi sceny) Grabek!
(Osawa pstryka palcami, drzewo w głębi sceny zamienia się w chłopaka w marynarce ZSŁ, chłopak szczęśliwy podchodzi do Osawy i łapie ją za rękę, razem idą w stronę wyjścia po lewej stronie)
Osawa Chodź, kochanie, idziemy się razem utopić za nasze grzechy w jeziorze, to takie romantyczne.
Grabek (zaniepokojony) Ale ty jesteś nimfą. (wychodzą ze sceny)
(Aleksander zeskakuje ze schodów i przytula się do Konrada i Telki, którzy już wcześnie byli przytuleni. Dzwoni dzwonek szkolny, wszyscy wybiegają ze sceny w różne strony)
Sokół (przeciągle) Koniec długiej przerwy, spadamy!
Koniec Sceny IX
Scena X
Podwórko szkolne. – Rafał, Michał, Adrian, Aleksander i Paziu wolno wmaszerowują na scenę od lewej, trzymają drzwi ze sceny V, tylko przedziurawione, że są tylko krawędzie drzwi.
Ekipa (śpiewa chórem)
Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chyloni
Dzisiaj milicja użyła broni
Dzielnieśmy stali, celnie rzucali
Janek Wiśniewski padł!
(zatrzymują się na środku sceny, wciąż trzymają drzwi)
Adrian No, nieźle żeśmy przypiekli Ivance, widzieliście jaka stała dumna, myśli, że nas wywali ze szkoły.
Aleksander Nic nas nie wywali, zapłacimy, za nowe drzwi i będzie po sprawie.
Michał One muszą być jakoś ubezpieczone, chyba nie będziemy się składać tyle, ile ona chciała za nie.
Rafał No coś ty! Przecież takie kartonowe drzwi kosztują grosze. W najgorszym wypadku sami pojedziemy do budowlanego, kupimy nowe drzwi i je wstawimy.
Paziu A słyszeliście, że Adam znowu kręci z Telką?
Rafał Ta, to w końcu jest Konrad czy Adam. A jeden pies, pewnie tak z nią kręci… (przykłada pięść do jednego policzka, reflektuje się) A nie, znając Adama to pewnie nie, ale Konrad, może.
(Na scenę od prawej wbiega Romantyk)
Romantyk Słuchajcie, panowie, co się stał!
Paziu Co jest, Adam?
Michał No mów, Konrad!
Romantyk Ogłaszają strajk nauczycieli, do końca roku nie chodzimy.
Rafał Czyli teraz tylko wracamy do szkoły na maturę. I nic nie musimy robić w sprawie drzwi?
Aleksander Na to wychodzi.
Adrian To dawajcie do pizzerii, uczcijmy to!
(Ekipa upuszcza przedziurawione drzwi na podłogę i wychodzi ze sceny prawą stroną. Światło zamiera, wchodzi Ivanka i Nazistka od lewej strony, na nie pada reflektor)
Ivanka Czyli jaki jest morał z tej historii?
Nazistka Ucz się, ucz, to nauki klucz…
Ivanka Im więcej kluczy zdobędziesz, tym lepszym woźnym będziesz.
KONIEC
Comments