top of page
  • Rabarbarowy Truposz

Matnia świąteczno-feryjna

Święta, takie są przynajmniej moje odczucia, minęły zbyt szybko, praktycznie w okamgnieniu. Przyznam się, że nawet o nich zapomniałam, a nie upłynął miesiąc po nich! Chociaż najbardziej narzekać będę na pierwszy dzień po tej przerwie - cóż to była za katorga, istna kaźń dla mej duszy, która jeszcze nie zdążyła otrząsnąć się po sylwestrowej zabawie.


Mam nadzieję, że przynajmniej wam, moi drodzy, ta przerwa zimowo-świąteczna minęła lepiej! Wypiliście barszcz? Ja potajemnie wyznam państwu dość intymny sekret - nigdy nie przepadałam za tą zupą i zawsze proszę tylko o uszka. Danie to jest znieważeniem dla buraków, które uwielbiam. Ale wracając, obyście zdążyli nacieszyć podniebienie potrawami wigilijnymi! Przecież te paręnaście rodzajów dorsza zjecie dopiero za rok! A pierogi… można przecież jeść codziennie, chwała panu! Swoją drogą, przez ile dni zajadaliście się z rodzinami nadmiarem bóstwa ucieleśnionego pod ich postacią? Jestem wielce ciekawa waszych wyników!


Opuśćmy rodzaj męki świątecznej i noworocznej! Nie pogrążajmy się ciągle w smutku… jednak jak wtedy żyć? Trzeba by znaleźć złoty środek, ale to zadanie absurdalnie trudne, ja się nie będę go podejmować. Nie dlatego, że jestem leniwa, chociaż to prawda, lubię nicnierobienie, patrzenie w sufit. To też nie kwestia moich osobistych światopoglądów i tego, iż wolałabym je zachować dla siebie. Chyba chodzi mi o to, że nie jestem realistką - nie mogę wam, drodzy, odpowiedzieć na to pytanie dobrze. Wydaje mi się, że marzyciele, do których najpewniej należę, nie dadzą dobrej odpowiedzi na pytanie jak żyć. Nie umniejszając oczywiście marzycielom! Po prostu wygłoszą zbyt poetycki monolog, który, choć prawdziwy, niewielu zrozumie… niestety!


Lubicie narzekać? Ja tak i przyznam się do tego, najmilsi, bez bicia. Przykładów nie zliczę, można przecież zrzędzić na wszystkich i wszystko! A na pewno lepiej jest marudzić niżeli trwać w smutku. Stąd też tytuł - nieuniknione męki pomiędzy świętami a feriami… zbyt krótki odpoczynek pod koniec grudnia potem dłuży się nieubłaganie, szczególnie, gdy nic się nie robi i nie wyjeżdża! A stan ten nazwałam matnią, ponieważ nie zrezygnujemy ani ze świąt ni z ferii - to sytuacja bez wyjścia, prawie jak miłość, ale ona jest bardziej skomplikowana, zresztą już o niej pisałam.


Nie lubię zimy, ale lata też nie znoszę! A jesień i wiosna wydają mi się tak bezpłciowe, że aż brak mi słów. Absurdalne są dla mnie pory roku - żadnej nie lubię! Nie przepadam za dniami, jest dla mnie zbyt jasno (być może mam światłowstręt?), ale nocą jedyne czego pragnę to spać - jest zbyt nużąca, abym cokolwiek mogła zrobić. Nie lubię wszystkich pór dnia, pór roku, na każdą pogodę też mogę narzekać! I wyście chcieli mi powiedzieć, że nie narzekacie i tego nie lubicie? Oczywiste pruderie, obłudy!


W ferie każdy dzień jest weekendem, przynajmniej dla mnie - gram godzinami na komputerze (uwielbiam to), wygrywam konkursy na nicnierobienie i wymyślam historie niestworzone, którymi karmię mój umysł. Siedząc ostatnio, podczas wczytywania jednej z gier, moim oczom ukazał się widok, którego absolutnie się nie spodziewałam. Wstałam z krzesła, sięgnęłam po atlas anatomiczny i grzebałam chwilę, aby znaleźć położenie nerek. Wzięłam lekturę ze sobą, stanęłam tyłem do lustra i przez dłuższy moment badałam, gdzie są moje nerki. Desperacko poddałam się, nie rozszerzam biologii, żeby wiedzieć dokładnie gdzie mam nerki - złapałam się za plecy w okolice lędźwi (po późniejszej konsultacji z osobą z biol chemu mogę pochwalić się, że byłam blisko, bowiem nerki znajdują się gdzieś pomiędzy odcinkiem piersiowym a lędźwiowym kręgosłupa!) i powiedziałam:

- Moje drogie kochane nerki! Czas, abyście się pożegnały, bo muszę jedną z was sprzedać! - zapadła cisza - za co mam kupić bilety na królową popu? - możecie dopowiedzieć sobie, jaką odpowiedź otrzymałam…


Klamka zapadła i mleko się rozlało - kupię bilety na Madonnę, zanim zamrożą ją jak Marylę!


Pozwólcie mi, drodzy państwo, zaszyć się pod kołdrą i nie wychodzić przez najbliższy czas. Muszę dać sobie czas na relaks i refleksję nad swoim życiem. Obiecuję, że będę myśleć w sposób poetycki i literacki, ale jednak z nutą żartu. Nie można dać się złapać w dołek, który samemu kopiemy! Odchodzę słuchać Taylor Swift, czytać nierozszyfrowane poezje Herberta i Osieckiej, grać na gitarze i nerwach przede wszystkim. I oczywiście zapadam w sen zimowy. Ale nie żegnam się z wami, na pożegnanie jeszcze przyjdzie czas… Po prostu wychodzę na chwilę, na spacer na którym będę oglądała się za pieskami, delektowała wiatrem i świeżym powietrzem! I tak do znużenia.


45 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

226, 245, 250

bottom of page