top of page
  • Marco

Stonewall Inn

28 czerwca 1969

Godzina 1.20 nad ranem

Christopher Street 53, Greenwich Village, Nowy York


Nigdy sam z siebie nie budzę się o tej porze. Również w tym przypadku nie była to moja wina. Przyczyną były krzyki, które było słuchać na ulicy. Były one znacznie głośniejsze niż zazwyczaj. Mogłem się domyślić, że był to tłum ludzi. 500 osób? 600?


Podszedłem do okna, by przekonać się o tym na własne oczy. Grupa protestujących liczyła sobie 200 uczestników, ale ich gorliwość robiła za drugie tyle nieobecnych, którzy zapewne się jeszcze zjawią (i się zjawili). Co sprawiło, że tak krzyczeli i rzucali czym popadnie w pobliski budynek klubu?


Policja. Był to nagły najazd policji. Zrobili rewizję baru. Nie posiadał on licencji na alkohol, sprawnej toalety, zasady sanitarne i BHP tam nie istniały, wszystko żyło własnym życiem (w tym ludzie). Jednak nie to było główną przyczyną licznych aresztowań i sprzeciwu ludzi. Największym przestępstwem było to, że mężczyzna tańczył z mężczyzną. Że kobieta tańczyła z kobietą. Że ktoś ubrał część garderoby, której, w świetle prawa, nie mógł. Wszystkie wcześniejsze, realne zarzuty wobec placówki zniknęły w cieniu ogromnego przestępstwa – bycia sobą.


Support gay power! Drag power! They invaded our rights! Gay is good.


Te hasła co chwile były wykrzykiwane, to one obudziły mnie i moją świadomość. Tłum stawał się coraz większy, coraz głośniejszy. Uczestnicy protestu wyrwali parkometr i cisnęli nim w stronę baru, gdyż skończyły im się butelki i kamienie do rzucania w funkcjonariuszy.


Policjanci zostali uwięzieni w klubie. Ależ to zbieg okoliczności. Zaśmiałem się pod nosem, patrząc, jak ośmiu czy tam dziewięciu (jeden pies) mundurowych stało się więźniami własnego celu. Wyobraziłem sobie, że są podzieleni na dwie połowy (tę mniejszą i tę większą). Jedni żałują, że zostali tu posłani i woleliby wystawiać parkingówki, a drudzy z zagorzałą nienawiścią próbują wszystkich aresztować.

Osobiście byłem po stronie trzeciej połowy, która mówiła o pójściu do łóżka i zaśnięciu. Nie mogłem jednak usnąć aż do czwartej, gdyż dopiero wtedy wszelkie zamieszki ucichły. Mieszkańcy wrócili do swoich domów, goście lokalu oraz uliczni wandale, którzy znaleźli dobrą okazję na bójkę, zniknęli wśród ulic Manhattanu. Z tego co wcześniej zauważyłem, parę osób było rannych, w tym czterech policjantów. Miałem nadzieję, że byli to ci źli policjanci, a nie ta część, która żałowała, że tam przyjechała. Lokal wyglądał, jakby przejechał przez niego pociąg. W sumie może wyglądałby wtedy lepiej, niż teraz.

Rano wstałem niewyspany. Nawet kawa nie pomogła, czyli było bardzo źle. Jak się jest nie wyspanym, to mózg lubi płatać figle i rozmyślać nad niepotrzebnymi rzeczami. Tak jak ja teraz.


Jaki to miało wszystko sens? Czy w ogóle warto było wszczynać to zamieszanie? Czy oni w jakikolwiek sposób przeszkadzali im w życiu? Równość pierwszych jest równiejsza od drugich. A może drugich od pierwszych? Wszyscy się dziwią, że oni krzyczą, a krzyczą, bo są tłumieni. Ludzka reakcja, wystarczy przestać wprowadzać te wszelkie zakazy, które niby nas chronią (chyba, że nas oznacza ludzi, które je wprowadzają – wtedy nas chronią). Wszyscy jesteśmy ludźmi. Homo sapiens, to nas wszystkich łączy. Chociaż w to sapiens to coraz bardziej powątpiewam, patrząc na wszelkie krzywdy wyrządzone ludziom. Przez ludzi.


Stonewall Inn zostało zamknięte.


Droga do wolności, szczęścia i radości zostaje otwarta. Teraz tylko trzeba jej się trzymać i dojść do celu. Idziemy w dobrym kierunku. Przekonujemy się, że ludzie mogą być okrutni, ale że również znajdują się dobre dusze, które nam pomogą. Bo ludzie mogą być dobrzy.


Marco


PS.

Jeżeli dalej nie ogarniacie o co chodzi z  Stonewall Inn, sprawdźcie sobie na Wikipedii. Źródła są wiarygodne, a nawet dają linka do wycinek z gazet, w których informują o zamieszkach.

42 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

226, 245, 250

bottom of page