top of page
  • Ula Jabłońska

Żywe trupy i martwi żyjący - recenzja "Maków" Pawła Piotra Pietrzaka

Na "Maki" trafiłam tak naprawdę zupełnym przypadkiem. Nie czułam nigdy potrzeby, by czytać książkę o Aushwitz Birkenau. Nie sięgnęłam po nią zresztą dla samej opowieści o obozie koncentracyjnym, ale dla miłości i przebaczenia, o których miała opowiadać. 


Wypadałoby wspomnieć, że "Maki" są pierwszą książką Pawła Piotra Pietrzaka. Co więcej jest to w zasadzie self-publishing, co niestety momentami daje się zauważyć w błędach redakcyjnych (chociaż biorąc pod uwagę jakie legendy krążą o książkach Wydawnictwa Niezwykłego, być może nie jest aż tak źle). Autor wychował się w katolicko-żydowskiej rodzinie, czym można poprzeć realizm przedstawienia bohaterów wyznających obie te religie w jego powieści. Moim zdaniem niektóre wypowiedzi bohaterów brzmiały jak przepisane z usłyszanych w kościele świadectw. Jednocześnie, gdy przeczytałam posłowie, przeniknęło mnie wrażenie, że Pietrzak nie dodał do swojej historii ani jednego wątku. Tak jak zazwyczaj, czytając powieści historyczne na końcu znajdowałam praktyczny wykaz wszystkich dodanych, zmienionych, czy usuniętych wątków, tak tutaj jedynym co znalazłam był wykaz źródeł. I pisząc źródła mam na myśli relacje ludzi, będących świadkami tej masakry, z którymi autor rozmawiał osobiście i swego rodzaju pamiętnik człowieka, który stał się głównym bohaterem powieści. 


Moryc, protagonista i narrator w “Makach” i jest młodym człowiekiem, a jednocześnie pobożnym Żydem nauczonym od pierwszych lat swojego życia kochać i przebaczać. Fakt, że trafił do obozu nadaje tym dwóm ideom jeszcze większe znaczenie. Dla głównego bohatera są wyznacznikiem życia i śmierci. Moryca otacza wielu pełnych życia, choć stojących we wrotach śmierci ludzi. To oni swoją miłością oświetlają mu drogę do życia, mimo, że rzeczywistość obozu zagłady stara się zrobić wszystko, by zdusić w więźniach resztki człowieczeństwa. Z kolei strażnicy, nieczuli, pełni nienawiści, zdają się sami prosić o to, by wyzbyć się wszelkich pozytywnych uczuć wobec nich. Dla Moryca stają się wbrew wszelkim oczekiwaniom obiektem litości, uosobieniem tego jak wygląda człowiek martwy. W świecie gdzie codziennie na jego oczach umierają dziesiątki więźniów, trupami okazują się być ci, których życiu nic nie zagraża. 


"Maki" to z jednej strony historia, którą moim zdaniem powinien poznać każdy. Pełna uczuć, poruszająca i skłaniająca do wielokrotnej refleksji. Z drugiej strony, są powieścią wybitnie brutalną, straszną i po prostu smutną. Chociaż nie zdarza mi się płakać nad lekturą, w przypadku "Maków" wytrzymałam trzy strony, zanim w moich oczach pojawiły się łzy. Przeczytanie tych dwustu stron zajęło mi bardzo dużo czasu, bo nie jest to książka, którą można pochłonąć na jednym posiedzeniu. Musiałam odkładać ją wielokrotnie, by raz po raz przemyśleć to, co właśnie przeczytałam. Po tym wszystkim, dochodzę do wniosku, że "Maki" Pawła Piotra Pietrzaka są najpiękniejszą książką jaką było mi dane do tej pory przeczytać i jestem przekonana, że jeszcze długo nie znajdę równie wartościowej, poruszającej i napisanej równie mistrzowsko przygotowanym do tego piórem pozycji. 


12 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page