top of page
  • Rabarbarowy Truposz

Debiut o debiucie

Raczej nie lubimy wychodzić przed szereg, prawda? Jesteśmy bardzo różni, bo jedni powiedzą, że owszem, woleliby w tym przysłowiowym tłumie pozostać, jednak inni obrzucą mnie jabłkami lub innymi obiektami i wykrzyczą, że to są duby smalone. Moje pierwsze zdanie w oddanym szerszej publice tekście jest absolutnie nieprawdziwe i gadam bzdury. Nie mogłabym wyobrazić sobie lepszego debiutu, bądź co bądź, literackiego. Oto nadszedł ten dzień, w którym twórczość ma wyjdzie z szafy. Z szuflady. O wyjściach z szaf może kiedy indziej.

Nie chcę tworzyć państwu historii zmyślonych, fikcyjnych bohaterów i nieistniejących miejsc - to robią już inni, a mi nie po drodze z powielaniem jakiś pomysłów. Co jeśli kogoś przez przypadek okradnę z pomysłu? To by była dopiero tragedia, która stałaby się istną plamą na mym honorze. Co to za debiut…? Chyba nie pozostaje mi nic innego niż pisać o tym, co mi ślina na język przyniesie! Albo co ręka piórem napisze… Jednak złożę przed państwem jedną małą przysięgę, nie będę pisać o niczym, postaram się wnieść choć trochę głębi do tekstów, o ile mój debiut nie będzie ostatnim tu zamieszczonym! Jakże możecie być pewni, że śpiewając sobie pod nosem w galerii „Last Christmas”, podczas kupowania prezentów, przez przypadek przepowiecie państwo przyszłość? Oby nie! Ale tego nigdy nie wiadomo… lepiej patrzeć pod nogi i uważać na rozlewającą olej Annuszkę!

Moją rolą nie jest straszenie was, że tramwaj utnie nam wszystkim głowy, a te straszne wydarzenie przepowie sam szatan. O tym pisał już Bułhakow, do którego zresztą państwa odsyłam i gorąco polecam lekturę, bo to geniusz w najczystszej postaci.

Powracając do tematu, wiele razy rozmyślałam nad debiutami, a ostatnio nawet udało mi się przeprowadzić bardzo miłą rozmowę na ten temat. Bywają stresujące, straszne, bo boimy się tego, co nieznane, obce. Wisława Szymborska miała rację, gdy pisała „Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono”, nie wiadomo przecież co zrobimy, gdy… Gdybanie jest arcyciekawym zajęciem, można wręcz godzinami rozmyślać o tym, co by było gdyby…? Och, a jakie pomysły wtedy się rodzą! Sama gdybam i bardzo państwu polecam ten rodzaj rozrywki, ale postępować należy z rozwagą, można się zagubić we własnym świecie!

Tak jak pierwszy raz, każdy z nas przekroczył próg tej szkoły. Pierwszy raz dostał uwagę, jedynkę. Pierwszy raz potknął się na schodach. Pierwszy raz szukał sali 39 na samej górze przybytku przy ulicy Polanki. I tych pierwszych razów, moi mili, jest w życiu o wiele więcej niż się ich spodziewamy. Właściwie każdy dzień zawiera w sobie debiut - życie jest aż tak nieprzewidywalne!

Tak samo ja kiedyś przekroczyłam po raz pierwszy próg naszej szkoły, dostałam jedynkę, potknęłam się na schodach i szukałam sali 39 na najwyższym piętrze… nie zawsze chce się tych debiutów, ale czy żałujemy? Czy wytykamy sobie nowe doświadczenia? Gardzimy ciekawością świata? Nie żałuję w życiu niczego, staram się tak żyć, aby mieć świadomość tego, że przynajmniej dowiedziałam się jak to jest… przeżyć cokolwiek. I absolutnie nie żałuję tego, że uwierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, która powaliła mnie w najmniej oczekiwanym momencie.


48 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

226, 245, 250

bottom of page